Czy do wizyty na siłowni skłoniły pana zbędne, poświąteczne kilogramy? - Absolutnie nie. Nie mam problemów z nadwagą. Zresztą na siłownię chodzę z kolegami regularnie. Praktycznie cały okres świąteczno-noworoczny byłem w ruchu. Zatęsknił pan już za futbolem? - Trochę tak. Choć okres odpoczynku też był bardzo potrzebny. Teraz wszyscy z nowymi siłami przystąpimy do przygotowań do rundy wiosennej. Przez najbliższe dwa miesiące czeka nas bardzo dużo ciężkiej pracy. Jak podsumuje pan miniony rok. Jest pan z siebie zadowolony? Wszak zdobył pan w nim zaledwie trzy bramki... - Rzeczywiście tych bramek nie było zbyt wiele. Rok zaczynałem w Widzewie, gdzie miałem spore problemy z regularną grą. Od jesieni występuję w Lechii i muszę przyznać, że się trochę odbudowałem. Niestety lepsza forma nie przełożyła się na zdobywanie bramek. Trudno jednak zdobywa się bramki, kiedy brakuje sytuacji. To chyba duży problem Lechii, że nie ma w zespole zdecydowanego lidera strzelców, na którego zawsze można by liczyć? - No cóż, dorobek strzelecki w naszym zespole równomiernie rozkłada się na kilku zawodników. Niestety tych bramek jako zespół mamy bardzo mało. To się musi zmienić wiosną. W Lechii szykują się duże zmiany. Z klubu ma odejść zimą aż ośmiu piłkarzy. Myśli pan, że taka terapia wstrząsowa może przynieść spodziewany efekt? - Na razie dowiaduję się o tym tylko z doniesień prasowych. Nie wiem, czy to przyniesie odpowiedni skutek. Najważniejsze jednak, żeby do Lechii przyszli nowi, wartościowi zawodnicy. Bardzo potrzebujemy wzmocnień. Mam nadzieję, że znajdą się na pieniądze, bo bez transferów będzie ciężko. Wiele lat swojej kariery spędził pan we Wrocławiu. Czy spoglądając na tabelę, nie odczuwa pan lekkiej zazdrości, że Śląskowi wiedzie się o wiele lepiej, choć to, podobnie jak Lechia, beniaminek? - Bardzo się cieszę, że Śląskowi tak dobrze się wiedzie. W pomoc klubowi zaangażowało się miasto i widać tego efekty. Ja swój pobyt we Wrocławiu wspominam bardzo miło, ale niestety w pewnym momencie źle się zaczęło dziać i musiałem odejść. Teraz jestem w Lechii i koncentruję się na jak najlepszej grze dla tego klubu. A chciałby pan jeszcze kiedyś zagrać w Śląsku? - Na pewno chciałbym. Tyle że wydaje się to już chyba niemożliwe. Przekroczyłem "trzydziestkę" i, nie ukrywajmy, jestem bliżej końca niż początku kariery. Z Lechią mam ważny kontrakt jeszcze przez półtora roku. Gdy go wypełnię będą miał 33 lata, więc w Śląsku raczej już nie zagram. Czego życzyć panu na nowy rok? - Na pewno tego, żeby Lechia zdobywała jak najwięcej punktów i spokojnie się utrzymała w Ekstraklasie. Poza tym chciałoby się, żeby sprawy pozasportowe zostały w końcu poukładane. Na pewno nie jest tak, jakby się tego chciało. Zawsze może być przecież lepiej.