Dorównała Iwonie Kowalewskiej (1992) i Annie Sulimie (1998), które dokonały identycznych wyczynów. Tata Marty był na przełomie lat 70. i 80. czołowym polskim zapaśnikiem w stylu klasycznym (uczestniczył w moskiewskich igrzyskach olimpijskich), mama koszykarką na pierwszoligowym poziomie. - To nie wszystko, bo ciocia Beata Dziadura zajmowała się wioślarstwem i też była olimpijką. Z kolei dziadek to zapalony biegacz, uczestnik maratonów i supermaratonów. Zaczął późno, bo dopiero po pięćdziesiątce. Z tego powodu żartujemy sobie w rodzinnym gronie, że pewnie czekał aż konkurencja się wykruszy - 25-letnia zawodniczka opowiada o rodzinnych fascynacjach sportowych. Można więc powiedzieć, że Marta została skazana na sport. Tata wielokrotnie zabierał ją na zawody w czasach, gdy zajmował się trenerką. - Wybrałam sport, ale wcale tak nie musiało być. Potwierdza to przykład mojej siostry, która ze sportem nie ma nic wspólnego - podkreśla najlepsza pięcioboistka świata. Dwa lata bez sportu Zaczynała jak większość w pięcioboju - od pływania. - W stołecznym MKS MDK pływałam od trzeciej do ósmej klasy, ale wielkich sukcesów nie odniosłam, skończyło się na dwóch medalach mistrzostw Polski juniorek - wspomina. Pod wpływem Marleny Żołnowskiej - serdecznej przyjaciółki, która wcześniej zainteresowała się pięciobojem - spróbowała sił w nowej specjalności. Szybko okazało się, że to dyscyplina dla niej. Po raz pierwszy na pięciobojowym treningu pojawiła się latem 1996 roku, a dwa lata później została mistrzynią świata w czwórboju. Szczęście szybko ją jednak opuściło, bo poważna kontuzja kolana, zakończona operacją, postawiła kontynuowanie kariery pod znakiem zapytania. - To był przełom w moim sportowym życiu. W okresie 2000-2001 nie startowałam i nie wiedziałam, co mnie czeka w przyszłości. Musiałam się jednak poddać operacji, jeżeli jeszcze chciałam mieć jakieś nadzieje. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - wspomina trudne chwile. Dziś Marta z nadzieją spogląda w przyszłość, także tę olimpijską w Pekinie. Wiele wskazuje, że właśnie Polka przez kilka najbliższych lat może rozdawać karty w pięciobojowej czołówce. - Jeszcze nie wiem, co będę robić po zakończeniu kariery, to zbyt odległa sprawa. Sądzę jednak, iż praca z młodzieżą by mi odpowiadała. Teraz kończę studia na AWF, zostały mi dwa egzaminy i obrona pracy dyplomowej. Liczę, że do końca lutego uporam się ze wszystkim, by potem w spokoju zająć się tylko pięciobojem - wyznacza sobie cele na najbliższą przyszłość. Niezrealizowane marzenie Na świętowanie sukcesów czasu nie było, bo trener Stanisław Pytel i jego współpracownicy ani myślą odpuszczać. Zresztą same dziewczyny wcale nie uciekają od pracy. Przeciwnie, podejmują ją z uśmiechem na ustach. - Żałuję tylko, że z braku czasu nie mogę zrealizować największego marzenia. A jest nim posiadanie psa labradora. Dziś nie mogę nawet o tym pomyśleć, bo kto by się nim zajmował? - zdradza swoje zainteresowania, do których Marta zalicza także słuchanie dobrej, różnorodnej muzyki oraz jazdę samochodem. Grzegorz Krzemiński Liczby Marty Dziadury 0 - pierwszy występ olimpijski w Pekinie dopiero przed nią. 1 - dotychczas tylko raz stawała na podium w zawodach Pucharu Świata. 2 - tyle tytułów mistrzyni Polski seniorek ma w dorobku. 3 - jak trójbój (strzelanie, pływanie, bieg), w którym legionistka jest teraz najmocniejsza na świecie. 4 - liczba złotych medali mistrzostw świata seniorek. 5 - Marta Dziadura jest piątą polską indywidualną mistrzynią świata seniorek w pięcioboju nowoczesnym. 8 - tyle lat dzieli tytuł mistrzyni świata w czwórboju od mistrzostwa wśród seniorek. 10 - od tylu lat uprawia pięciobój nowoczesny. 13 - łącznie tyle medali mistrzostw świata i Europy seniorek i juniorek zdobyła pięcioboistka Legii. 6700 - takiej wysokości stypendium może maksymalnie otrzymywać mistrzyni świata za swój wyczyn.