Złota medalistka olimpijska w sprincie oraz biegu łączonym na 15 km, Marit Bjoergen zapowiedziała, że wystartuje w Tour de Ski za rok i ... wygra. Norweżka, która zrezygnowała ze startu w Tour de Ski, aby oszczędzać siły na narciarskie mistrzostwa świata w Oslo (24 lutego - 6 marca), teraz trochę żałuje tej decyzji. Złota medalistka olimpijska igrzysk w Vancouver w sprincie oraz biegu łączonym na dystansie 15 km zapowiedziała, że wystartuje za rok i ... wygra. "Jak są zawody, zasiadam przed telewizor i oglądam transmisje z Tour de Ski. Przyznam, że się czuję nieswojo i trochę żałuję, że mnie tam nie ma. Trudno ocenić jakbym wypadła, ale w tej formie, w jakiej jestem teraz, nie byłoby źle. Tour to świetne zawody! W przyszłym roku wezmę w nich udział z silnym postanowieniem zwycięstwa. Będzie to w sezonie 2011/2012 najważniejsza impreza" - powiedziała Bjoergen norweskiej telewizji NRK. Niespełna 31-letnia zawodniczka podkreśliła, że decyzję o rezygnacji ze startu w Tour de Ski podjęła dawno temu i dzisiaj, mimo pewnego żalu uważa, iż była ona słuszna. Narciarskie mistrzostwa świata w Oslo (24 lutego - 6 marca) są dla niej priorytetem. "Podobnie postąpiłam w sezonie olimpijskim i w Vancouver zdobyłam aż pięć medali zimowych igrzysk: trzy złote, srebrny i brązowy. Uważam, że sprawdzonej recepty nie powinno się zmieniać, dlatego nie biorę teraz udziału w Tour de Ski" - zaznaczyła czterokrotna mistrzyni świata (2003 i 2005). Bjoergen do święta Trzech Króli prowadziła w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata z 680 punktami. Po zwycięstwie Justyny Kowalczyk w biegu na 15 kilometrów na dochodzenie w Dobiacco, który był szóstym etapem Tour de Ski, prowadzenie objęła zawodniczka AZS AWF Katowice. Norweżkę wyprzedza o 21 punktów. Piątek jest dniem przerwy. W sobotę odbędzie się bieg na 10 km techniką klasyczną (mężczyźni mają 20 km), a w niedzielę na koniec rywalizacji - 9 km techniką dowolną na dochodzenie dla wszystkich.