Bieg łączony i stylem dowolnym jest domeną słynnej Norweżki, klasyczny to jednak atut Justyny Kowalczyk - rywalizacja o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata dawno nie była tak pasjonująca, jak w tym roku. Tym bardziej, że 32-letnia Marit Bjoergen zagięła parol na triumf końcowy i po trzech z rzędu triumfach Justyny zamierza odebrać jej Kryształową Kulę. - Trasa była Pucharu Świata w Szklarskiej Porębie była ciężka, ale dobrze przygotowana. Podbieg na drugim kilometrze kosztował nas sporo wysiłku. Nie można powiedzieć jednak, że to przez niego przegrałam. Tym razem Justyna była po prostu lepsza, ale wszystko może się jeszcze zdarzyć w rywalizacji o Puchar Świata - zaznacza Marit Bjoergen. - Zamierzam teraz odpocząć i potrenować, by wrócić w pełnej formie do Lahti. Walka o zwycięstwo w końcowej klasyfikacji nie została jeszcze rozstrzygnięta. Justyna wygrała zawody we własnym kraju, można się było tego spodziewać, że da z siebie wszystko w Szklarskiej Porębie. Teraz jednak pora na mnie. Zamierzam wygrać Kryształową Kulę, choć zdobywałam ją już dwa razy, chcę potwierdzić, że z sezonu na sezon jestem lepsza, mocniejsza. Dla Norwegów frapującym jest fakt, że ostatni triumf Bjoergen miał miejsce w erze przed zwycięstwami w PŚ Justyny Kowalczyk - w 2006 roku. Zapytaliśmy Marit o to, czy nie miała obaw o przejawy niechęci, czy agresji ze strony polskich kibiców, ale zapewniała, że nie. - Kibice byli znakomici, czułam ich doping i żadnych przejawów nie tylko nienawiści, ale w ogóle niechęci. Polacy prosili mnie o autografy, wspólne zdjęcia. Poza tym, że straciłam pozycję liderki Pucharu Świata mam same dobre wrażenia z tych zawodów i z chęcią tu wrócę - zapewniała wielka Norweżka. Michał Białoński, Polana Jakuszycka