Hamburger z filetem z łososia, ostre łososiowe Taco, gulasz z dorsza i halibuta z cebulą oraz ziemniakami, zupy rybne, omlety oraz łososiowe spaghetti w sosie kalafiorowo-śmietanowym zostały przedstawione przez biegaczkę w norweskiej telewizji śniadaniowej, gazetach i magazynach. "Szczególnie smakuje mi taco. Okazuje się, że ta meksykańska potrawa wcale nie musi składać się z mięsa. Łosoś lub pstrąg, po odpowiednim przyprawieniu na ostro, znakomicie je zastępują. Rybne spaghetti jest natomiast idealną potrawą dla wyczynowych sportowców. Uwielbiam też sushi i norweską specjalność tzw. ciastka rybne, czyli kotlety mielone z dorsza i mąki ziemniaczanej" - powiedziała Bjoergen. "Przed rokiem zmieniłam diametralnie dietę i ograniczyłam jedzenie mięsa na korzyść ryb. Od tego czasu jem sześć posiłków dziennie, a ryby dominują w moim jadłospisie przynajmniej trzy dni w tygodniu. Codziennie też wypijam solidną porcję tranu. Zauważyłam bardzo korzystne zmiany w organizmie, a moi lekarze stwierdzili, że dieta rybna wyjątkowo służy mojemu organizmowi i od ponad roku w ogóle nie choruję. Poza tym odkryłam, że ryba nie musi być nudnym, nieciekawym posiłkiem jak sądziłam przez całe dzieciństwo, lecz eksperymentowanie z tym rodzajem potraw daje nieograniczone możliwości" - powiedziała biegaczka, która w maju podpisała swój pierwszy w karierze kontrakt sponsorski ze stowarzyszeniem norweskich rybaków EFF. Stowarzyszenie samo zgłosiło się do biegaczki po jej wypowiedziach w telewizji na temat diety rybnej. Czteroletni kontrakt jest bardzo ważny dla Bjoergen, która dopiero w tym roku zaczęła zarabiać poważniejsze sumy. Kilka dni temu norweski urząd podatkowy upublicznił zarobki wszystkich norweskich podatników. W przypadku Bjoergen wyniosły one w 2009 roku niecałe 200 tysięcy koron (100 tys. złotych) brutto. W tym roku wygląda to lepiej, choć narciarka nie otrzymała żadnej premii od federacji narciarskiej i krajowego komitetu olimpijskiego za pięć medali w Vancouver, ponieważ norweski zwyczaj ich nie przewiduje. Bjoergen przebywa obecnie na zgrupowaniu w Val Senales we włoskich Alpach. Przyjeżdża tam dwunasty rok z rzędu. Narciarka mieszka na wysokości 2000 metrów nad poziomem morza i trenuje na lodowcu o tysiąc metrów wyżej. Jej ulubioną rozrywką jest oglądanie w internecie filmów... ze swoich zwycięstw. "Jest to bardzo motywujące zajęcie przed mistrzostwami świata w Oslo w lutym i marcu. Oglądając każdy swój zwycięski finisz dostaję gęsiej skorki. Z drugiej strony olimpiada w Vancouver już dla mnie nie istnieje i przeżycia z Kanady odłożyłam na półkę. To było dawno temu. Teraz liczy się tylko zbliżający się sezon. Codziennie na każdym treningu myślę tylko o mistrzostwach świata w Oslo" powiedziała Bjoergen. Jak podkreśliła, odkryła też, że jest w zupełnie innej formie psychicznej niż przed rokiem. "Wtedy byłam trochę niepewna siebie i swoich możliwości. Dzisiaj je znam i czuję się bardzo ofensywnie. Znalazłam swój wewnętrzny spokój, który daje mi nowe siły. Być może wynika to z faktu, że skończyłam już 30 lat, lecz z pewnością również jest efektem olimpijskich medali" - przyznała. Bjoergen będzie przedstawiać swoje potrawy rybne i przepisy kulinarne nie tylko w Norwegii, lecz wszędzie tam, gdzie przebywa na zawodach i zgrupowaniach. W Val Senales zaprezentowała pizzę i makarony z sosami rybnymi. "Marit Bjoergen jest naszym światowym ambasadorem" - podkreślił EFF, który nie ukrywa zadowolenia zwłaszcza, że norweski eksport ryb wykazał tylko we wrześniu wartość aż 5,7 miliarda koron (2,85 mld złotych). Zbigniew Kuczyński