Niespełna 42-letni Kolbowicz wraz z Adamem Korolem, Michałem Jelińskim i Konradem Wasielewskim w ubiegłej dekadzie zdominowali konkurencję czwórki podwójnej, zdobywając złoto olimpijskie, cztery tytuły mistrza świata oraz mistrzostwo Starego Kontynentu. Po igrzyskach w Londynie, gdzie "dominatorzy" - jak byli określani - zajęli szóstą lokatę, osada praktycznie przestała istnieć. Korol zakończył karierę, a w jego ślady chce pójść najbardziej doświadczony z pozostałej trójki - Kolbowicz. - Adam już wcześniej zadeklarował, że po Londynie kończy karierę i wszyscy wiedzieliśmy, że na igrzyskach płynęliśmy z nim po raz ostatni. Ja nie mogłem tak od razu powiedzieć, że "koniec". Chciałem, by moje zakończenie kariery, a właściwie przygody ze sportem, odbyło się trochę łagodniej - powiedział wioślarz AZS Szczecin. Obecnie osady budowane są pod kątem kolejnych igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku. Kolbowicz przyznał szczerze, że trudno mu sobie wyobrazić, by mógł jeszcze rywalizować na wysokim poziomie przez trzy lata. - Nasz trener Aleksander Wojciechowski mądrze postępuje stawiając na młodszych. On nie może patrzeć na mnie i mówić, że dociągnę do kolejnych igrzysk. Zawsze stąpaliśmy twardo po ziemi i uważam, że po prostu nie ma takiej możliwości. Myślę, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść - podkreślił. Wszystko wskazuje na to, że Kolbowicz po raz ostatni w oficjalnych regatach wystąpi w mistrzostwach Polski, które odbędą się w ostatni weekend czerwca. - Trochę żałuję, że mistrzostwa nie są w Poznaniu, gdzie przez tyle lat startowałem i sięgałem po medale. Ale w Kruszwicy też jest ładnie i myślę, że... myszy mnie nie zjedzą - żartował. Pytany, jak widzi dalsze losy czwórki podwójnej, przyznał, że w Polsce nie brakuje wioślarzy, którzy mogliby kontynuować dobre tradycje. - Zbudowaliśmy osadę, która mogła góry przenosić. Była też na swój sposób specyficzna - przeciętni indywidualnie stworzyliśmy ekipę, od której przez wiele lat uczyły się inne kraje. Mieliśmy różne momenty, ale przez osiem ostatnich lat było zdecydowanie więcej chwil lepszych. Są wciąż zawodnicy, którzy z powodzeniem mogą startować. Konrad Wasielewski w końcu zaczął solidnie i mądrze trenować, a na ostatnich regatach w Poznaniu pokazał świetną formę. Na mistrzostwach świata w 2011 roku szlakował z nami Piotrek Licznerski, który zastąpił kontuzjowanego Korola. Zajęliśmy wówczas czwarte miejsce. Jak widać, dobrych zawodników nie brakuje - podsumował Kolbowicz.