Zauważyłem wysuniętego Kotorowskiego, nie miałem wokół siebie żadnego z kolegów, dlatego zdecydowałem się na uderzenie. Gdy piłka leciała do bramki to czułem, że wpadnie - opowiada o swoim strzale życia sympatyczny zawodnik, który jesienią był na wypożyczeniu w ŁKS Łódź. Henryk Kasperczak zaufał mu i wystawił go w składzie w miejsce słabo dysponowanego wiosną, Mariusza Magiery. - Do tej pory byłem tylko rezerwowym. Oby się to zmieniło - uśmiecha się Marciniak. - Po przyjęciu piłki moja pierwsza myśl była taka, aby poszukać prostopadłym podaniem, któregoś z kolegów. Nie dostrzegłem nikogo, także zdecydowałem się uderzyć. Cieszę się niezmiernie z bramki. Można tylko żałować, że nie okazała się zwycięską - kręci głową młody defensor. - Wreszcie wykonaliśmy kołyskę dla Sebastiana Nowaka. Trener mi zaufał, za co odpłaciłem mu się golem. Spotkanie nie można uznać za udane, ponieważ w końcówce straciliśmy dwa punkty. Musimy dalej walczyć, by dogonić środek tabeli - kończy Marciniak.