47-letni Gollob od czasu feralnego wypadku na torze motocrossowym, który w jednej chwili zabrał mu sprawność, robi co w jego mocy, by uwolnić się od przenikliwego bólu, a w dalszej perspektywie stanąć na nogi. Niestety, mimo że naszym "profesorem speedway’a" od początku zajmują się najlepsi specjaliści, w tym tak wiele razy nazywani przez niego "cudotwórcami" profesorowie ze szpitala wojskowego w Bydgoszczy, stan zdrowia Golloba nadal pozostawia wiele do życzenia. Potwierdzają to także słowa Marcina Gortata, który miał przyjemność podróżować samolotem w towarzystwie Golloba. Dwaj znakomici sportowcy mieli wiele godzin na to, by szczerze ze sobą porozmawiać, a koszykarz nawet nie ukrywa, że jednym z głównym wątków był sam wypadek i jego konsekwencje. Z emocjonalnego wpisu Gortata na jego oficjalnym koncie na Facebooku wynika, że gdyby wszystko rozbijało się o pieniądze, to zrobiłby wszystko, żeby pomóc tak szanowanemu przez siebie sportowcowi. Rzeczywistość jest jednak taka, że nawet naszemu multimilionerowi pozostaje bezradne rozłożenie rąk. - Czułem się zdewastowany wiedząc, że w żaden sposób nie mogłem pomóc osobie, którą podziwiałem, dojrzewając na łódzkich Bałutach. Często jest tak, że trzeba zebrać pieniądze... wykonać telefon... załatwić coś przez znajomość albo po prostu porozmawiać. Żadna z tych rzeczy nic nie daje Tomkowi. On potrzebuje po prostu cudu!!! - smuci się "Polski Młot", jak określano go w najlepszej lidze świata NBA. Do fatalnego wypadku, który przykuł Golloba do wózka, doszło 23 kwietnia 2017 roku przy okazji motocrossowych mistrzostw strefy północnej w Chełmnie. Art