Jej zdecydowanym liderem okazał się Marcin Bachleda, który wygrał dwa konkursy - w Calgary i Salt Lake City. - Wróciłem zza oceanu strasznie zmordowany, w ogóle nie spałem w samolocie. Teraz to odsypiam. Ale mam powody do zadowolenia, choć mogło być jeszcze lepiej - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" Marcin Bachleda. - W pierwszym konkursie w Calgary na skoczni K 90, w którym byłem 10., w pierwszym skoku trafiłem na złe warunki atmosferyczne, niekorzystny wiatr i skoczyłem trochę za krótko. W drugim dniu było już wszystko OK i wygrałem. Drugie zwycięstwo zakopiańczyk odniósł tydzień później w Salt Lake City na obiekcie olimpijskim. W pierwszym konkursie w Utah Park Polak był 16, ale w drugim było już zdecydowanie lepiej. - W pierwszej serii poleciałem na 134,5 metra, co, jak się potem okazało, było rekordem skoczni o pól metra lepszym od wyniku Austriaka Loitzla - opowiedział "DP" o drugim konkursie w stanie Utah Polak. - Ponieważ skok był bardzo długi, zrezygnowałem z lądowania z telemarkiem, spadłem na dwie nogi, stąd nieco niższe oceny za styl. Ale pokonałem Norcica o 0,7 punktu.