Początek sezonu miał być bardzo ciężki przede wszystkim pod kątem zgrania, bo macie nową drużynę. Jak to wyglądało w meczu z Pogonią? - Nie było źle, choć może być znacznie lepiej. To był dopiero nasz pierwszy mecz, i to przeciwko jednemu z faworytów do awansu. Zdajemy sobie sprawę, że w naszej grze było wiele mankamentów, nie uniknęliśmy błędów. Najbardziej cieszy jednak wygrana. Lepiej będzie się grało właśnie z kandydatami do awansu czy z zespołami broniącymi się przed spadkiem? - Z doświadczenia wiem, że nie ma to najmniejszego znaczenia. Czasami, dość paradoksalnie, trudniej jest w spotkaniach z tymi, którzy są w strefie spadkowej. Takie zespoły murują bramkę i trzeba grać w ataku pozycyjnym, a to łatwe nie jest. Zresztą, jest to bolączka wszystkich polskich drużyn. Macie zupełnie inną drużynę, niż w zeszłym sezonie. Obecny ŁKS jest lepszy? - Ciężko porównać te dwa zespoły. Przed rokiem graliśmy bez przygotowania fizycznego, bez odpowiedniego "podkładu", czego efekty były widoczne. Była tragiczna sytuacja i finansowa, i organizacyjna. W ostatnim czasie uległo to diametralnym zmianom, a nowi właściciele w trzy miesiące zrobili tyle, ile w niektórych klubach zrobiono w trzy lata. Należą im się wielkie ukłony. Jeśli klub nadal będzie się tak rozwijał organizacyjnie, a my dołożymy wynik sportowy, czyli awans, to powinno być bardzo dobrze. Właściciele oczekują tylko i wyłącznie awansu. Gracie pod bardzo dużą presją. - Klubem rządzą bardzo ambitni ludzie i nie interesuje ich przeciętność. Nie można się dziwić ich podejściu, bo w pierwszej lidze wydatki zdecydowanie przewyższają dochody. W ekstraklasie są pieniądze z telewizji, dochodzą reklamodawcy. To jest zupełnie inny wymiar futbolu, do którego ŁKS zamierza wkrótce trafić. Na zapleczu trzeba tylko inwestować, ale w ekstraklasie - przy odpowiedniej organizacji - klub może na siebie zarobić. Rozmawiał Piotr Tomasik