Dwadzieścia lat temu - 8 lipca 1990 roku - rozegrano na Stadionie Olimpijskim w Rzymie finał piłkarskich mistrzostw świata. Diego Maradona ze łzami w oczach opuszczał murawę. Teraz jako trener chce rewanżu. "Płakałem wtedy jak nigdy. Nie wstydziłem się łez" - wspomina tamten mecz Maradona. W stolicy Włoch Niemcy wygrali 1-0. W 85. minucie Rudi Voeller przedarł sie w pole karne, tam nieprzepisowo zatrzymał go Roberto Sensini. Niemiec upadł, a sędzia Codesal Mendez nie miał wątpliwości. Rzut karny na bramkę zamienił Brehme. To jednak nie był koniec. Latynosi nie wytrzymali nerwowo i w ciągu ostatnich pięciu minut obejrzeli jeszcze dwie czerwone kartki. Emocji nie zabrakło także cztery lata wcześniej. Obie drużyny spotkały się również dopiero w finale. Maradona też płakał, ale ze szczęścia. Jako cudowne dziecko meksykańskiego mundialu 1986 nie strzelił wprawdzie gola w ostatnim meczu, ale znacznie pomógł drużynie w końcowym triumfie. Latynosi od początku narzucili własny styl gry i prowadzili już 2-0. Gdy wydawało się, że zwycięstwa nikt nie jest im w stanie odebrać, obudzili się Niemcy. Kontaktowego gola strzelił Karl-Heinz Rummenigge, osiem minut przed końcem wyrównał Voeller. Krótko potem piłkę przejął jednak Maradona. Nie postąpił jak egoista. Zobaczył w polu karnym Jorgego Burrachagę, a on nie spudłował. Argentyńczycy zostali mistrzami świata (3-2). W pamięci kibiców utkwił też ćwierćfinał niemieckiego mundialu. W 2006 roku po 120 minutach na tablicy widniał remis 1-1. Maradona mecz śledził w hotelowym pokoju, bo na trybuny Stadionu Olimpijskiego w Berlinie nie zostali wpuszczeni jego przyjaciele. Przed rzutami karnymi do Jensa Lehmanna podszedł trener niemieckich bramkarzy Andreas Koepke. Wręczył mu "magiczną" karteczkę, na której wypisane były wskazówki, jak bronić strzały poszczególnych piłkarzy Argentyny. Sprawdziło się. Lehmann obronił dwukrotnie, Niemcy awansowali do półfinału, a Argentyńczykom znowu puściły nerwy. Leandro Cufre podbiegł do Pera Mertesackera i kopnął w podbrzusze. Maxi Rodriguez zaatakował Bastiana Schweinsteigera, Torsten Frings z kolei pięścią uderzył Julio Cruza. Sędzia sobie nie radził, a na murawie trwała prawdziwa bijatyka. "Krwawo" było także w 1966 roku. Obie reprezentacje spotkały się w fazie grupowej. Piłkarze nie oszczędzali się ani na murawie, ani poza nią. "Graliśmy przeciwko narodowi naszpikowanemu chamstwem dwóch wojen światowych" - skomentował słynny Alfredo di Stefano. W meczu padł bezbramkowy remis i obie drużyny awansowały do kolejnej fazy turnieju. Mundialowe spotkania przyjemniej wspominają jednak Niemcy. Z pięciu meczów przegrali tylko jeden. W sumie obie drużyny spotkały się osiemnaście razy. Argentyna zwycięsko schodziła z murawy osiem razy, Niemcy pięciokrotnie.