Była końcówka meczu na City of Manchester Stadium. Gospodarze w zaległym spotkaniu 2. kolejki Premier League przegrywali ze znakomicie dysponowanym tego dnia Evertonem 0-2. Trener gości, David Moyes szykował jeszcze zmianę, aby "ukraść" trochę czasu. W pewnym momencie wpuszczając na boisko Josepha Yobo złapał piłkę, która wypadła za boisko. Zamiast jednak oddać, przytrzymał ją, czekając na przeprowadzenie zmiany. Rozsierdziło to Manciniego, który nie wytrzymał nerwowo. Z furią ruszył na trenera Evertonu, staranował go i odebrał futbolówkę. Po chwili obaj szkoleniowcy skoczyli sobie do gardeł. Rozdzielił ich dopiero arbiter spotkania, który pokazał obu dżentelmenom czerwone kartki. "Jestem zaskoczony, że sędzia odesłał mnie do szatni. Nie wiem, co zrobiłem źle. Może trzymałem piłkę o sekundę lub dwie za długo, ale chciałem wpuścić na boisko zawodnika. Choć właściwie, to raczej przyspieszyłem wszystko łapiąc piłkę" - przyznał menedżer Evertonu, David Moyes. "Takie rzeczy się zdarzają. Roberto pokazał swoją pasję i poświęcenie dla drużyny i klubu. Jestem w stanie to zaakceptować. Idę do jego biura na drinka, mam nadzieję, że go zastanę" - dodał w rozmowie z dziennikarzami trener "The Toffees". Roberto Mancini szybko ochłonął po incydencie i zanim wypił drinka z kolegą po fachu, zdążył przeprosić za swoje zachowanie. "Popełniłem błąd. Przepraszam. Chciałem tylko przejąć piłkę, bo mieliśmy ostatnie pięć minut meczu przed sobą. Byłem sfrustrowany przez piłkarzy, siebie i kibiców. Jasne że pójdę na drinka z Davidem. Nie ma problemu, przecież takie rzeczy się zdarzają w piłce. Jeszcze raz przepraszam za to, co zrobiłem" - kajał się włoski menedżer "The Citizens". Wydaje się jednak, że przeprosiny nie wystarczą. Sprawą ma się zająć dyscyplinarna komórka Football Association, która zadecyduje, czy należy ukarać krewkich szkoleniowców. MANCHESTER CITY - EVERTON 0-2 PRZEJRZYJ RAPORT MECZOWY ZOBACZ STARCIE MANCINIEGO I MOYESA: