- Myślę, że całą naszą postawą w tym turnieju zasłużyliśmy na finał - powiedział na łamach "Rzeczpospolitej" Bartosz Jurecki. - Chyba dobrze, że to właśnie Niemcy będą naszym przeciwnikiem, Francja wyjątkowo nam nie leży. Gospodarzy już raz pokonaliśmy, pokazaliśmy, że wiemy, jak z nimi grać, więc nie ma się czego bać. Nawet gdy na początku dogrywki zmarnowałem dwie okazje, nie usłyszałem od trenera złego słowa. Mówił, żebym się skoncentrował i czekał na kolejne szanse. Wiedział, co mówi - dodał polski obrotowy. - Prawie całą drugą połowę przesiedziałem na ławce, ale trener mówił mi, żebym cierpliwie czekał, że dostanę swoją szansę. Cieszę się, że ją wykorzystałem, bo zdobyłem bardzo ważne bramki, które pozwoliły nam wrócić do gry. Jestem tak zmęczony, że nawet nie mam siły się cieszyć - mówił po meczu Mariusz Jurasik. - Gdy wchodziłem na boisko w 59. minucie ze świadomością, że jeżeli nie strzelę karnego, to nie zagramy w finale, trzęsły mi się ręce. To niesamowita odpowiedzialność, tym bardziej że byłem nierozgrzany. Myślałem o poprzednich karnych, które wykonywałem w tym meczu, i wiedziałem, że bramkarz będzie spodziewał się górnej piłki. Przed meczem tata (Zbigniew Tłuczyński trener Vive Kielce - przyp. red.) mi podpowiedział, żeby szukać swojej szansy w rzutach dołem. Całe szczęście, że go posłuchałem - wyznał Tomasz Tłuczyński. - To najszczęśliwszy dzień w moim życiu, brak mi słów. Po raz kolejny pokazaliśmy niesamowity charakter, mimo że w tym spotkaniu nasz los kilka razy wisiał na włosku. W porównaniu z tym, co wydarzyło się dzisiaj, mecz z Rosją to spacer. Takie zwycięstwa najbardziej budują i daję słowo, że gospodarze nie będą mieli z nami łatwej przeprawy w finale. Już mamy swoje miejsce w historii polskiej piłki ręcznej, choć jeszcze niedawno mało kto w nas wierzył - podkreślił Krzysztof Lijewski.