Zapytany czy nie leci zbyt późno, odpowiedział, że taki termin podróży do Kanady - 8 lutego, miał zaplanowany od dawna. Początkowo również i trener kadry Łukasz Kruczek z pozostałymi zawodnikami zamierzał wyruszyć tego samego dnia. - Zmienił jednak zdanie i uznał, że lepiej wybrać się wcześniej, by chłopcy się zaaklimatyzowali. Trudno ocenić, które rozwiązanie jest lepsze, bo każdy organizm jest inny. Lecieć, siedzieć bezczynnie do dziesiątego czy jedenastego i czekać, by pierwszy raz skoczyć, czy polecieć później i wejść z marszu? Dla mnie lepsza jest druga opcja - przyznał 32-letni zawodnik KS Wisła Ustronianka. Strojem Małysz już się nie stresuje. Po wielu próbach udało się znaleźć optymalny kostium na start w igrzyskach. - Mam wrażenie, że w Klingenthal dopasowałem nowy kombinezon. W zawodach skakałem jeszcze w starym, bo na nowym, zgodnie z przepisami, nie ma reklam, a nie chciałem go oklejać. Do Vancouver zabieram cztery stroje. Jest z czego wybierać, choć przyznam, że w starym lepiej się czuję. Chyba to kwestia przyzwyczajenia - zaznaczył czterokrotny zdobywca Pucharu Świata. Za sukces ostatnich dni uważa "psychiczne wzmocnienie". - Im bliżej olimpijskiego startu tym bardziej nabieram pewności i wiary w siebie. A czego mi życzyć? Szczęścia, bo forma jest - powiedział Adam Małysz. Rywalizację w Vancouver rozpocznie jeszcze przed zapaleniem znicza olimpijskiego. Na 12 lutego, na godz. 19 czasu polskiego, zaplanowano kwalifikacje do konkursu na normalnej skoczni. CZYTAJ TAKŻE Fortuna: Małysz potrzebuje uśmiechu... fortuny Adam Małysz: Polacy, dmuchajcie w telewizory!