- Nie chciało jechać i tyle. Skok był fajny. Oglądaliśmy go na kamerze i wszystko było w porządku, przynajmniej tak się wydawało, a prędkość wyszła fatalna - opisywał najlepszy polski skoczek narciarski. Adam Małysz wciąż nie może odnaleźć wielkiej formy. Po ostatnich treningach w Ramsau pojawił się promyk nadziei, ale nasz mistrz twierdzi, że zabrakło dwóch - trzech dni, aby ustabilizować to, co udało się tam osiągnąć. Zapytany o to, ile potrzebuje czasu, aby dojść do wysokiej formy, odparł: - Trudno powiedzieć. Nie myślę na razie o wynikach. Moim zadaniem jest cały czas robić postępy. Szkoda, że nie ma gdzie i kiedy jeszcze trochę potrenować. Idą święta, a zaraz potem trzeba jechać na Turniej Czterech Skoczni. Żałuję, że w Wiśle albo Szczyrku nie ma gotowej skoczni. Niestety, w kraju nie ma warunków, by je przygotować. Więcej w "Przeglądzie Sportowym"