Małysz dziennikarzy przywitał uśmiechnięty. Na pytanie o samopoczucie szybko odparł: - Skoki dobre, to humor dopisuje. W zwycięskich seriach uzyskiwał odległość 103,5 m. Słabszy skok przydarzył mu się w drugim podejściu. 100,0 m dało mu 16. lokatę. - Trochę przepakowałem do przodu i nie chciało lecieć. Z dwóch pozostałych jestem zadowolony. Trzeba jednak pamiętać, że to są dopiero treningi. W czwartek kolejne, a w piątek kwalifikacje. Konkurs dopiero w sobotę, trzeba więc być spokojnym i po prostu skakać swoje. Nie chciałbym, żeby w Polsce dopadł wszystkich jakiś huraoptymizm, bo wygrałem dwa treningi i jestem największym faworytem. Ja wiem, że jestem mocny, ale z powodu wiatru tu może się wszystko zdarzyć - ocenił. W środę ze startu zrezygnował pewny już zdobycia Kryształowej Kuli za sezon 2010/11 Austriak Thomas Morgenstern. Małysz mimo bardzo dobrej postawy prawdopodobnie w kolejnych treningach także weźmie udział. - Zwalam to wszystko na Hanu. To on decyduje o taktyce. Z doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że on ma taką żelazną zasadę - nigdy nie skacze się perfekcyjnie i zawsze jest coś do poprawienia, dlatego ja zawsze oddawałem dużo skoków - wyjaśnił 33-letni zawodnik. Nadzwyczajną regularnością wykazał się w środę Kamil Stoch - dwukrotnie uzyskał 102,0, a raz 102,5 metra. - Tak chyba powinno być - krótko skwitował zwycięzca trzeciego konkursu PŚ w Zakopanem. Z Oslo Wojciech Kruk-Pielesiak