- Nikt chyba nie pamięta, kiedy Adam Małysz wracał z mistrzostw Polski bez medalu... - To znaczy, ja nie wracam, jestem na miejscu (śmiech). Niektórzy nawet się śmiali, że jako gospodarz powinienem. Nie jestem załamany tym piątym miejscem, dlatego że warunki były, jakie były. Moje skoki nie były takie złe na jakie wyglądały. - Organizatorzy przytrzymali Cię dwa razy na belce, były nerwy? - Powiem szczerze, że takie zawody nie powinny się odbyć. Wszyscy wiedzą, że to nie tylko wiatr, ale i też śnieg przeszkadza. Dzięki Bogu nikomu nic się nie stało. - We wtorek jedziecie do Liberca. Tam skocznia będzie lepiej przygotowana. Czego się spodziewasz? - Spodziewam się walki, nie będą obiecywał, że wygram czy będę w trójce. - W tej szóstce, która została wyselekcjonowana na mistrzostwa świata, według Ciebie, brakuje kogoś? - Wydaje mi się, że nie. To pytanie na pewno do trenerów czy podjęli dobrą decyzję. To się wszystko okaże po mistrzostwach świata. Nie jestem za to odpowiedzialny. - Coś Ciebie uwiera, gdy Klimek Murańka po pierwszej serii obejmuje prowadzenie? - Nie, ja mówiłem, że powinni zakończyć konkurs po pierwszej serii, żeby Klimek wygrał. To wcale nie jest złe. Bądźmy szczerzy, to była loteria. Ale trzeba też umieć skoczyć, a ten młody chłopak to potrafi i na dodatek wykorzystał warunki. - Które mistrzostwa świata wspominasz najlepiej? - Najbardziej wyjątkowe były na pewno w Val di Fiemme. Najcięższe w Sapporo, ponieważ skakałem dobrze, a na dużej skoczni byłem czwarty i to mnie tak troszkę dobiło, a potem zmotywowało. Przez to, że jestem starszy, to ciężej mi skakać, dlatego muszę więcej trenować. - Podczas MŚ w Libercu pierwszy konkurs będzie na normalnej, a drugi na dużej. - Zazwyczaj tak bywało, że pierwszy był na średniej potem na dużej. Dla mnie to bez znaczenia w jakiej kolejności będą odbywać się konkursy. - Jakie widzisz podobieństwo pomiędzy średnią w Libercu z tą olimpijską? - Nie skakałem nigdy na tych dwóch. Wiem tylko, że parametry olimpijskie są takie same, jak te na skoczni w Szczyrku. - Czyli to takie zawody trochę w ciemno? - Jedziemy wcześniej przede wszystkim, aby odbyć jakikolwiek trening, bo podobno jest bardzo ciężko. Treningi są każdego dnia, ale mogą je przekładać albo odwoływać, bo mają ich bardzo dużo. - Jak odbierasz mistrzostwa świata? - Jest to dla mnie szczególne wydarzenie i chcę jak najlepiej się zaprezentować. Myślę, że mistrzostwa świata i olimpiada to nie rutyna. Tam często rządzą przypadki. Zawody te odbywają się najczęściej pod koniec sezonu, dlatego wygrywają w nich ci, co są bardzo mocni lub ci, co dopisało im szczęście. - Będziecie trenować w Polsce jeszcze przed wyjazdem? - Chcielibyśmy, jeżeli pogoda się poprawi. - Rozmawiasz codziennie przez telefon z Hannu Lepistoe? - Hannu do Polski ma przylecieć w poniedziałek. Dostałem od niego plan zajęć i go realizuję. Wczoraj dzwoniłem do Lepistoe, dziś po zawodach również zadzwonię. - Czy jest przewidywany sztab dla Adama Małysza w Libercu? - Nie, w Libercu są okrojone zespoły. Organizatorzy nie zgodzili się na zbyt duże ekipy. Chcieliśmy dostać dwie szatnie, ale odmówili nam. Na skocznię ma jechać tylko jeden samochód. Z jednej strony fajnie, że blisko , a z drugiej strony czeski film.