- Piekielnie mocny jest Morgi (Thomas Morgenstern). Wygrał każdy trening, w którym wystartował. Dziś błysnął też Gregor Schlierenzauer. Faworytów jest więc kilku, wśród nich i ja, co mnie bardzo cieszy. Lata lecą, a ja wciąż się liczę. Inni dawno odpadli. Bycie faworytem mnie nie paraliżuje - już parę razy zdarzyło mi się nim być - podkreślił z uśmiechem skoczek z Wisły. Zdaniem 33-letniego zawodnika, niewykluczone jest, że po medal sięgnie ktoś z poza ścisłej czołówki Pucharu Świata. - Do grona czarnych koni na pewno zaliczyłbym Kamila Stocha. Dużo będzie zależało od warunków oraz punktów za styl - ocenił Małysz. Opinię podopiecznego Hannu Lepistoe podziela szkoleniowiec austriackich skoczków Alexander Pointner. - Wiadomo, że najważniejsza jest forma zawodnika, ale treningi pokazały, że na tym obiekcie także wiatr może odegrać znaczącą rolę - przyznał Pointner. Wieczory w Oslo Małysz przeznacza na odpoczynek. W czwartek oglądał mecz Lecha Poznań ze Sportingiem Braga w Lidze Europejskiej. Również w piątek nie zamierza przeznaczać więcej czasu na swoją dyscyplinę. - Nie będę już dziś myślał o skokach. Co za dużo, to nie zdrowo. Jakbym po powrocie z kwalifikacji znów o nich myślał, to pewnie by mi się jeszcze przyśniły. Zrelaksuję się grając z kolegami z kadry w gry wideo - powiedział czterokrotny srebrny medalista igrzysk olimpijskich. W sobotę w Holmenkollen, przed rywalizacją skoczków, o medale będą walczyły narciarki w biegu łączonym na 15 km. Broniąca tytułu z Liberca Justyna Kowalczyk może liczyć na wsparcie "Orła z Wisły". - Jestem patriotą, na pewno będę więc ściskał za nią kciuki - zapowiedział Małysz. Z Oslo Wojciech Kruk-Pielesiak