Zawody niespodziewanie wygrał Słoweniec Rok Urbanc. Wyprzedził Norwega Roara Ljoekelsoeya i Fina Mattiego Hautamaeki. Podczas drugiej serii konkursu fatalny upadek miał Czech Jan Mazoch. Tuż po wyjściu z progu spadł pionowo na zeskok, kilkakrotnie odbijając się od niego. Stracił przytomność i został odwieziony do szpitala. Po kilkunastu minutach organizatorzy zdecydowali się zakończyć zawody. U zawodnika, który wciąż nie odzyskał przytomności, nie stwierdzono poważniejszych obrażeń zewnętrznych, poza obrzękiem twarzy i otarciami ciała. Czechowi zrobiono tomografię głowy i jamy brzusznej. Wykluczono krwotok wewnętrzny i uszkodzenia kręgosłupa. - Pacjent jest nieprzytomny. Jeżeli jego stan uległby pogorszeniu, i będzie taka konieczność, to spróbujemy go przetransportować do innego ośrodka. Opiekunowie zawodnika prosili nas, żeby nie udzielać już informacji na temat stanu jego zdrowia - powiedział Sylweriusz Kosiński, zastępca dyrektora szpitala w Zakopanem. Pierwsze skrzypce na Wielkiej Krokwi w sobotę odgrywał wiatr. Złe warunki atmosferyczne spowodowały, że dalekie pozycję zajęli zawodnicy z czołowej piętnastki Pucharu Świata m.in.: Austriacy Martin Koch i Martin Hoellwarth, Rosjanin Dmitrij Wasiliew, Szwajcar Simon Ammann i Niemiec Michael Uhrmann. Zmienne warunki najlepiej wykorzystał Urbanc. Słoweniec skoczył 136 metrów, za co otrzymał notę 143,3 pkt i po raz pierwszy w karierze wygrał konkurs Pucharu Świata. Drugi Ljoekelsoey był gorszy o dwa i pół metra (138,8 pkt), a trzeci Hautamaeki o cztery i pół (134,7). Małysz, którego wyprzedził jeszcze inny Norweg Tom Hilde, skoczył 129,5 metra (131,6 pkt). Na siódmym miejscu znalazł się lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Norweg Anders Jacobsen (129,5 m 130,1 pkt). Pozostali Polacy zaprezentowali się nieszczególnie. Bardzo słabo Stefan Hula, który miał najkrótszy skok w konkursie - 68 m, a jedynie trochę lepiej Marcin Bachleda - 95 m, Wojciech Skupień - 109,5 m oraz Kamil Stoch - 110 m. - Skoro dało się w takich samych warunkach przeprowadzić pierwszą serię, to dałoby się też drugą. Z przerwami, ale się dałoby. My chcieliśmy skakać. Austriacy krzyczeli nawet do dyrektora Waltera Hofera, żeby dał dokończyć zawody. Nie poskutkowało. Szkoda, bo chciałem walczyć o zwycięstwo. Z tej decyzji cieszyła się chyba tylko pierwsza trójka. Na szczęście pozostaje mi jeszcze niedzielny konkurs - powiedział po zakończeniu zawodów Małysz. Początek niedzielnego konkursu zaplanowano na 13.45. Według meteorologów wiatr ma być słabszy. Oby pomyłki nie było i o kolejności tym razem decydowała forma zawodników. Zobacz WYNIKI sobotniego konkursu w Zakopanem oraz KLASYFIKACJĘ GENERALNĄ Pucharu Świata