- Mam świadomość, że każda porażka Adama Małysza odbija się w Polsce szerokim echem, ale nie trzęsę się z nerwów. Sport bez presji i stresu nie istnieje - powiedział Lepistoe w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". - Jestem spokojnym człowiekiem i bardzo trudno mnie zdenerwować. Najważniejsze to stworzyć system, który będzie funkcjonował także beze mnie - dodał fiński szkoleniowiec, który uważa, że Małysza stać na odnoszenie sukcesów. - To zależy tylko od niego. Jeśli będzie miał motywację do ciężkiej pracy, jeśli sam uwierzy, że może być najlepszy, to będzie najlepszy. Adam możliwości ma wciąż ogromne, taki talent trafia się raz na milion. Może znów wygrywać, tak jak kiedyś po wielkim powrocie wygrywał Niemiec Jens Weissflog. Nie powinno być problemów z komunikacją. Wiem, że Adam dobrze mówi po niemiecku. Stawiam na partnerskie stosunki z zawodnikami, a to powinno mu odpowiadać. Nie wymagam, by mówiono do mnie "panie Lepistoe", tylko zwyczajnie Hannu. Tak jak to było wszędzie tam, gdzie pracowałem - tłumaczył Fin. - Macie grupę młodych, utalentowanych skoczków. Kamil Stoch to wielki talent, jeden z największych, jakie znam. Dla mnie to będzie wielkie wyzwanie, nauczyć ich najpierw skakania, a później wygrywania. Niczego jednak nie mogę obiecać. 21 maja spotkam się z zawodnikami w Zakopanem, zobaczę ich na skoczni, zrobimy testy. Wtedy będę mądrzejszy - podkreślił Lepistoe.