Małysz w Norwegii jest do tego stopnia popularny, że jeden z miejscowych operatorów telefonii komórkowej zdecydował się podpisać z nim kontrakt reklamowy. Uśmiechnięta twarz polskiego skoczka znajduje się na wielu plakatach i tramwajach. - W Norwegii mieszka dużo Polaków i bardzo się ich ceni. Bjoern Einar Romoeren (norweski skoczek) podszedł kiedyś do mnie i mówi Adam dałbyś mi ze trzy autografy. Polacy remontują mi mieszkanie, strasznie fajni goście, ciężko pracują i prosili mnie żebym im załatwił. Zapytałem go później czy jest zadowolony z remontu, to odpowiedział, że wszystko jest super, a Norwedzy by mu tak na pewno tego nie zrobili - tłumaczył czterokrotny medalista igrzysk olimpijskich. Podopieczny Hannu Lepistoe ceniony jest za postawę sportową, ale nie tylko. Norwescy kibice zgodnie mówią, że dla nich Małysz to nie tylko rewelacyjny skoczek, ale również człowiek niezwykle sympatyczny, pracowity i skromny, a to cechy dla mieszkańców tego kraju niezwykle cenne i dlatego zasłużył sobie na przydomek "Król Adam". - Dla nich duża skocznia w Holmenkollen to wielka tradycja, a ja jako jedyny wygrałem na niej pięć razy - podkreślił polski skoczek. To właśnie na nieistniejącym już obiekcie, w miejsce którego powstała nowa skocznia, Małysz odniósł w 1996 roku swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Między innymi dlatego nie milkną spekulacje jakoby "Orzeł z Wisły" miał właśnie tutaj, po sobotnim konkursie drużynowym ogłosić zakończenie kariery. Polak konsekwentnie odmawia jednak potwierdzenia tych doniesień i powtarza: "decyzję co do mojej kariery podjąłem już jakiś czas temu, ale ogłoszę ją kiedy uznam to za stosowne". Z Oslo Wojciech Kruk-Pielesiak