- Myślę, że to jest już niemożliwe. Na pewno w tym momencie nie skaczę tak dobrze, żeby wygrywać konkursy. Moje skoki są bardzo różne. Jeden jest 130 metrów jak w Sapporo, a drugi bardzo krótki. Sam czuję wtedy, że męczę się w takim skoku, że nie leci się tak jak powinno - powiedział Małysz. Nasz najlepszy skoczek stwierdził również, że chce potrenować z trenerem klubowym Janem Szturcem. - W tym momencie jestem w lekkim dołku, w takim kryzysie. Wydawało się, że po Zakopanem będzie dużo lepiej, a okazało się, że moje skoki nie były stabilne. Myślę, że przydałby mi się znów trening z trenerem klubowym (Janem Szturcem - przyp. red.) i utrwalenie tego nad czym pracowaliśmy przed konkursami w Zakopanem. Małysz nie podjął jeszcze decyzji, czy wystartuje w mistrzostwach Polski w Karpaczu oraz w konkursach w Oberstdorfie. - Nie wiem jakie kroki będą podejmowane. Myślę, że to trzeba zostawić trenerom. Na razie jestem zmęczony i chcę jeden lub dwa dni odpocząć. Ta Japonia to w tym roku była na strasznie "wariackich papierach". W zasadzie zero snu i cały czas te przejazdy - zakończył skoczek z Wisły.