Po sobotnim konkursie odpoczywałem w zasadzie dwa dni. Nie tylko nie skakaliśmy, ale mało co żeśmy robili. We wtorek był już mocniejszy trening. Ćwiczyliśmy dwa razy dziennie, podobnie jak w środę. To jest normalny cykl - powiedział wicemistrz olimpijski. - Jakby ktoś był zmęczony na igrzyskach po paru skokach to raczej nie warto, żeby tu przyjeżdżał. Przecież zawodnik przygotowuje się całą zimę na tę imprezę - dodał. Po raz kolejny podkreślił, że bezgranicznie ufa trenerowi. - Hannu uważa, że jak robić trening to najlepiej ćwiczyć na skoczni. Znacznie gorzej by było chodzić, odpoczywać i tylko myśleć o tym co to będzie". Od przyjazdu do Whistler każdy dzień Małysza wygląda prawie tak samo. - Pobudka wczesnym rankiem. Chyba ani razu nie wstałem po szóstej, ale mi to nie przeszkadza. Ranny ptaszek jestem. Nawet jak jestem w domu to najpóźniej wstaję o 7.30. Organizm jest przyzwyczajony, ale muszę tutaj uważać, żeby nie kłaść się zbyt wcześnie, by dospać przynajmniej do tej szóstej - powiedział. Na piątek zaplanowano kwalifikacje do konkursu olimpijskiego na dużej skoczni. Wśród Polaków wystąpi w nim oprócz Małysza - Stefan Hula, Krzysztof Miętus i Kamil Stoch. Rywalizacja o medale rozpocznie się w sobotę o godz. 20.30 czasu polskiego. Marta Pietrewicz, Whistler Czytaj też: <a href="http://vancouver.interia.pl/vancouver/news/malysz-najlepszy-w-dwoch-seriach-treningowych,1441438">Małysz najlepszy w dwóch seriach treningowych</a>