" Spokojnie podchodzę do tego, co będzie na mistrzostwach" - zwierza się nasz skoczek. - " W Kanadzie trafiliśmy na świetne warunki. W pierwszym konkursie skakaliśmy praktycznie w ciszy, pojawiały się tylko lekkie podmuchy. W drugim kilku zawodników miało lepszy wiatr niż pozostali, ale i tak było dość równo. Skocznia też mi spasowała i uzyskałem najlepszy wynik w tym sezonie. Później, w Willingen miałem troszkę pecha i ten występ różnie został odebrany. Ale w Klingenthal było przyzwoicie. Może nie pokazałem wszystkiego, na co mnie stać. Ale w treningach miałem przebłyski i wiem, że stać mnie na to, by walczyć na najlepszymi". Małysz tłumaczy dlaczego nie wystartował w zawodach Pucharu Świata w Oberstdorfie. "Zazwyczaj tak bywało, że najpierw rywalizowaliśmy na średniej, a potem na dużej skoczni. Taka jest hierarchia. Teraz ta kolejność wygląda dziwnie, bo przecież ostatnie zawody przed mistrzostwami odbyły się na mamucie! Z mamuta od razu na średnią, potem na dużą? To jakieś nieporozumienie. Dlatego my nie pojechaliśmy do Oberstdorfu": - tłumaczy. Pytany o obiekt w Libercu Małysz twierdzi, że będzie on zagadką dla wszystkich zawodników. "Nic o nim nie wiemy, bo nikt nigdy tu nie skakał. A nie, przepraszam. Wiadomo tylko tyle, że bula jest wysoka. Dlatego jedziemy do Czech dość wcześnie, żeby jak najwięcej potrenować. Podobno warunki na miejscu są podobne do tych w Beskidach. Pada śnieg i ma padać do końca tygodnia. Treningi są tak zaplanowane, że jednego dnia będzie można oddać po dwa skoki. Żeby coś popróbować, trzeba jechać wcześnie i być na miejscu, bo serie treningowe w każdej chwili mogą zostać przełożone albo odwołane".