- Zachował się wtedy naprawdę super i wyszedł z tej trudnej sytuacji jak profesjonalista - dodał skoczek z Wisły. Adam Małysz był niepocieszony z tego powodu, że Polska w "drużynówce" zajęła najgorsze dla sportowca miejsce, tuż za podium, ale też był daleki od łamania kopii. - Była szansa na zajęcie miejsca na podium, ale chyba wszyscy widzieliście, że Słoweńcy byli lepsi i wyprzedzili nas nie o kilka, tylko kilkadziesiąt punktów. Cóż zrobić, taki jest sport. Po serii próbnej był większy optymizm, ale w niej nie ma stresu i tak dużego poziomu adrenaliny - tłumaczył mistrz z Wisły. Małysz nie zamierzał zrzucać winy za porażkę ze Słoweńcami na barki Stefana Huli, który zepsuł drugi skok. - Nie można mieć pretensji do nikogo, chłopcy dawali z siebie wszystko, chcieli skakać jak najdalej, ale na zawodach różnie to bywa - dodał Małysz. - Piotrek Żyła skakał super, a Kamil? Nie dużo brakowało, a dostałbym zawału po tym, jak w drugim skoku wyszedł z progu i narty mu "odjechały", ale zachował się naprawdę super i wyszedł z tej trudnej sytuacji jak profesjonalista. Stefan Hula nie miał wielkiej formy, ale cały czas skakał nieźle. Stefan się starał, chciał jak najlepiej, więc nie można mieć do niego pretensji. Narty mu tam w powietrzu się rozjechały, a na mamuciej skoczni nie ma przelewek i właściwie nie ma szans na uratowanie takiej sytuacji. Trwają analizy, czy Małyszowi uda się wyprzedzić na zakończenie sezonu wyprzedzić Andreasa Koflera, do którego w klasyfikacji generalnej traci 27 pkt. W konkursie drużynowym Kofler szybował na 212 i 216,5 m (przy 207,5 i 209 m Adama). - W niedzielę będzie na pewno trudno, bo Kofler skakał dobrze w konkursie drużynowym, ale będziemy walczyć. Ja lądowałem trochę bliżej niż on, choć nie wiem jak tam z wiatrami było - zastanawiał się Adam. Austriakowi wiało lepiej, a do tego w pierwszej serii startował z wyższej belki - w I serii odjęto mu 2.2 pkt, a w drugiej - 17.6, podczas gdy naszemu skoczkowi po pierwszej serii dodano 0.2 pkt, a po drugim odjęto 1.5 pkt. - Moje skoki w drużynówce może nie były topowe, ale na pewno przyzwoite. Wydawało mi się, że odlecę jeszcze dalej, ale na dole brakowało wiaterku. Na dodatek wolniejszy był rozbieg, na którym jechaliśmy o trzy kilometry na godzinę wolniej, niż w piątek - porównywał Adam. Małysz sprostował też informację, jakoby jego trener Hannu Lepistowe wyszedł już ze szpitala. - W piątek ktoś z Eurosportu powiedział mi, że Hannu Lepistoe jest w domu, ale to nieprawda - zakończył Małysz. Notowali w Planicy: Dariusz Wołowski, Michał Białoński