W poprzednim sezonie Lech rozegrał swój najlepszy pojedynek w lidze właśnie przeciwko Wiśle - jesienią pokonał ją przy Bułgarskiej aż 4-1. Wtedy poznaniacy grali w fazie grupowej Ligi Europejskiej i na niej przeważnie się koncentrowali. Efektem były kolejne niepowodzenia w kraju. Wisła chciałaby uniknąć błędów "Kolejorza", ale na razie udaje się jej to średnio. Skupiona na walce o Ligę Mistrzów wygrała tylko jedno z pięciu spotkań w lidze i traci już do lidera z Poznania cztery punkty. Jeśli przegra i dziś - strata powiększy się o kolejne trzy oczka. A przecież wiślaków czeka sześć spotkań w fazie grupowej Ligi Europejskiej i te mecze tez będą musieli pogodzić z ligowymi. - Teoretycznie Wisła ma szerszą kadrę niż my rok temu, ale czy ta sztuka jej się uda? Zobaczymy co wyjdzie w praniu - mówi kapitan Lecha Grzegorz Wojtkowiak. - W tym roku nie gramy w pucharach, dzięki temu mieliśmy trochę więcej czasu by lepiej przygotować się do sezonu i potrenować różne schematy. To jest mały plusik, ale z drugiej strony potrafiliśmy już kiedyś pokazać, że można połączyć udane występy w pucharach z dobrą grą w lidze - dodaje Rafał Murawski. Dodatkowym utrudnieniem dla obu zespołów jest fakt, że przez półtora tygodnia nie trenowało w nich wielu reprezentantów Polski i innych krajów. Lech i tak jest w lepszej sytuacji, bo nie musi dodatkowo podróżować przez pół Polski. Wisła straciła też jednego ze swoich liderów Patryka Małeckiego - zawieszonego przez klub za obraźliwe wypowiedzi pod adresem kibiców. Murawski nie chciał oceniać gry Wisły ani ewentualnego wpływu braku Małeckiego. - To jest ich problem, nie nasz. Na pewno w jego miejsce wskoczy inny piłkarz, który będzie chciał udowodnić, że jest przydatny drużynie - mówi pomocnik reprezentacji Polski. Spotkaniem z Wisłą Lech zaczyna tzw. drugi mikrocykl. - Obejmuje on mecze z Wisłą, Jagiellonią i Śląskiem, a także w Pucharze Polski z Chrobrym Głogów. Gdy się wyznacza takie mikrocykle, to łatwiej później się skoncentrować na poszczególnych celach krótkookresowych - uważa drugi trener Lecha Mariusz Rumak. Jose Maria Bakero nie chce nawet wspominać meczu z poprzedniego sezonu - zresztą ostatniego, gdy trenerem był Jacek Zieliński. - Nieistotne jaki był wtedy wynik, kto wygrał a kto przegrał. Mamy nowy sezon i tylko on mnie interesuje - odpowiada Hiszpan. W kadrze Lecha znalazło się 19 piłkarzy - są wśród nich Grzegorz Wojtkowiak i Hubert Wołąkiewicz, którzy w ostatnich dniach leczyli urazy. Obaj prawdopodobnie zagrają i stworzą duet środkowych obrońców. Przez późny przylot z Ameryki miejsce straci za to Luis Henriquez. Bakero nie chce się jednak tłumaczyć wyjazdami piłkarzy na zgrupowania: - W przypadku takiego meczu nie ma żadnych wymówek, że ktoś późno przyjechał. Każdy piłkarz musi dać z siebie 100 procent i po prostu wygrać. Lechowi ostatnio raczej dobrze wiodło się w starciach z Wisłą - szczególnie w Poznaniu. - Dobrze by było podtrzymać te serię i wygrać jeszcze raz. Czasami są takie zespoły, z którymi osiąga się dobre wyniki, a inne po prostu nie leżą - mówi Murawski. - Przeważnie nasi rywale na Bułgarskiej chcą się tylko bronić i trudno coś strzelić z ataku pozycyjnego. Wisła to rywal do mistrzostwa Polski, spodziewam się, że też będzie atakowała. My na pewno będziemy - zapewnia defensywny pomocnik reprezentacji. - Jesteśmy liderem, gramy u siebie, powinniśmy więc być uważani za faworyta. Podejdziemy do przeciwnika tak jak zawsze podchodzimy: z respektem, ale i intencją wygrania meczu. Nasze założenie wciąż jest jasne, chcemy kontynuować grę od bramkarza po całą drużynę, na jeden czy dwa kontakty. Owszem, zdarzą się czasem problemy. W Zabrzu Górnik dobrze zaprezentował się jako antyLech, nie potrafiliśmy do końca przeciwstawić się tej sytuacji. Choć zaprezentowaliśmy się jako drużyna potrafiąca organizować akcje, a nie grająca górą, jak Górnik - uważa Bakero. Choć na stadionie przy Bułgarskiej stawi się zapewne co najmniej 20 tysięcy kibiców, Lech nie może za bardzo liczyć na zorganizowany doping swoich sympatyków. Ci najbardziej wierni, zasiadający w tzw. Kotle, kontynuują bowiem protest przeciwko restrykcyjnej polityce rządu i nakładaniu surowych kar za wykroczenia. Szalikowcy dziś znów stawią się ubrani na czarno, a doping poprowadzą tylko w ostatnich minutach meczu. - Zawsze zapraszamy kibiców na stadion, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Swoją grą chcemy im dać jak najwięcej radości, ale chyba mają swoje powody ku temu, by tak protestować - uważa Murawski. - Gramy przede wszystkim dla kibiców, nie dla mediów czy telewizji. Chcielibyśmy wyjść na stadion tak wypełniony jak w wiosennym meczu z Legią czy w pucharach. W poprzednim roku przyszedłem na jedną z konferencji w koszulce Manchesteru City. Bo oni w tym Manchesterze mówią o Poznaniu i robią ten Poznań co tydzień na trybunach. My też potrzebujemy kibiców. Czeka nas trudny mecz z uczestnikiem Ligi Europejskiej, mistrzem Polski o to, by odzyskać przynależne nam miejsce. Nie mam wątpliwości, że jeżeli kibice zapełnią stadion i będą dopingować, to nam będzie o wiele łatwiej - kończy Bakero. Początek szlagieru w Poznaniu dziś o godz. 20.30. Andrzej Grupa, Poznań Zapraszamy na relację na żywo z meczu Lech - Wisła w INTERIA.PL