Zawodnik WKS Śląsk Wrocław powoli wraca do zdrowia po operacji przepukliny brzucha. Treningów jeszcze nie rozpoczął i nie wiadomo kiedy będzie mógł do nich wrócić. Dlatego też bierze pod uwagę wariant późniejszego rozpoczęcia sezonu. Punktem kulminacyjnym mają być mistrzostwa świata w koreańskim Daegu, które zaplanowano na przełom sierpnia i września. - Diament już mam, dlatego nie ma się co napinać. Spokojnie chcę najpierw wrócić do zdrowia, a potem wziąć się za przygotowania do sezonu. Najważniejszy dla mnie będzie występ w Azji - podkreślił. Także rok temu Małachowski rozpoczął treningi nie w terminie. Wówczas powodem była rehabilitacja dłoni, ale to późniejsze "wejście" nie było przeszkodą w zdobyciu tytułu mistrza Europy w Barcelonie. "Jeśli to opóźnienie da mi w Korei Południowej w przyszłym roku złoty medal mistrzostw świata, to nic nie będę przyspieszał" - dodał. W tej chwili podopieczny Witolda Suskiego jest w zawieszeniu. Nie może ustalić gdzie i kiedy będzie miał obozy. - Na razie ustaliliśmy z trenerem pewien zarys, ale nawet się nie ruszam. Dopiero gdy dostanę zielone światło od doktora Roberta Śmigielskiego zacznę cokolwiek robić - przyznał. Operacja przeszkodziła Małachowskiemu także w jego biegowej pasji. W planach miał start w "Biegnij Warszawo" i w Biegu Niepodległości. - Muszę odłożyć to na późniejszy termin. Może za rok? Chciałbym też spróbować startu w półmaratonie, a po zakończeniu kariery marzy mi się pokonanie dystansu 42 km 195 m - powiedział. Obecnie przyjemność z biegania czerpie do 45 minuty. - Potem zaczyna się już męczarnia. Myślę, że udaje mi się już spokojnie przebiec około ośmiu kilometrów, ale na pewno na tym nie poprzestanę - podkreślił.