Zawodnik AZS AWF Warszawa ma w planie jeszcze występy w środę w Pedros Cup w Szczecinie, a potem w mityngach w Azji - Szanghaju i Kawasaki. "W tej chwili już nic nie muszę. Udowodniłem wszystkim, że nie przez przypadek wywalczyłem złoto olimpijskie. Chyba teraz widać, kto jest w pchnięciu kulą numerem jeden na świecie" - powiedział podopieczny trenera Henryka Olszewskiego. Rekordzista Polski (21,51) ma za sobą wymarzony sezon. "Na największych imprezach wygrywałem, więc czego chcieć więcej? Wiem! Dalszych sukcesów. Za rok w Berlinie mistrzostwa świata i chciałbym stanąć na najwyższym stopniu podium. Nie wiedziałem, że wygrywanie może być takie fajne" - przyznał. Od igrzysk minęły trzy tygodnie, ale w jego życiu niewiele się zmieniło. "Mam trochę więcej wywiadów, obowiązków, jestem bardziej widoczny w telewizji" - przyznał. Rok temu Majewski nawet nie marzył o tym, by być najlepszym. W tym roku chce już tylko wygrywać. "Gdyby parę miesięcy temu ktoś mi powiedział, że za rok uda się wszystko to o czym śni sportowiec, chyba bym nie uwierzył. Gdzieś tam z tyłu głowy kołatała się myśl, że fajnie by było stanąć na podium w Pekinie, ale nawet nie miałem odwagi tego głośno wypowiedzieć." Majewski ocenia, że jego rzuty nie należą jeszcze do idealnych. "Jest nad czym pracować. Przyszły rok będzie przede wszystkim poświęcony na poprawę techniki. Mam tu jeszcze spory zapas, a poza tym muszę się wzmacniać. Jeszcze mam trochę rezerw w sobie" - dodał Majewski.