Amerykanin Parry O’Brien w 1956 r. w Melbourne obronił mistrzostwo olimpijskie, jakie wywalczył w pchnięciu kulą cztery lata wcześniej, w Helsinkach. Światowa lekkoatletyka musiała czekać 56 lat, na nastanie ery Tomasza Majewskiego, by inny kulomiot powtórzył ten wyczyn. - Cieszę się, że wreszcie te polskie medale ruszyły. Po dzisiejszym dniu dołożyliśmy dwa złota i brąz, zatem mamy już w sumie cztery i jakoś to wygląda w klasyfikacji medalowej (Polska awansowała na 17. miejsce - przyp. red.) - powiedział nam Tomasz Majewski. - Mam nadzieję, że te dwa "złota" pociągną resztę i na tym w Londynie nie poprzestaniemy. - Jest wspaniale, cieszę się niesamowicie, ale też jestem zmęczony, chcę jak najszybciej przejść kontrolę dopingową i wrócić do domu - dodał mistrz kuli. - Medal dedykuję mojej żonie Annie i synowi - dodaje Tomasz. - Kiedy poczułem się, że złota nikt mi nie odbierze? Po ostatnim pchnięciu Davida Storla na placu boju zostałem tylko ja i wiedziałem, że znowu jestem mistrzem igrzysk - opowiadał pochodzący ze Słończewa pod Ciechanowem lekkoatleta. Polak był gwiazdą konferencji prasowej. Jeden z Amerykanów zapytał go o to, czy zamierza po raz trzeci bronić mistrzostwa olimpijskiego w Brazylii. - Za cztery lata będę miał 34 lata, więc nie wiem jak się będę czuł - odparł Majewski. - Ja trzydziestkę piątkę kończę w październiku tego roku - wtrącił się brązowy medalista Reese Hoffa z USA. Ta pomoc kolegi zainspirowała Tomasza do zmiany odpowiedzi. - Ooo! Jeśli będę w takiej formie fizycznej, w takim zdrowiu, jak Reese jest teraz, to wystartuję w Rio de Janeiro - zapowiedział Majewski. Gdy jeden z Niemców zapytał Davida Storla o to, czy nie żałuje szansy straconej na złoto, Majewski nie wytrzymał (wcześniej co chwilę po jakimś pytaniu łapał się za głowę) i wypalił: - Ludzie! Skąd wy bierzecie te pytania!? Przecież on zdobył srebrny medal! - krzyknął poklepując siedzącego po prawicy Storla Tomasz Majewski. - Czy to prawda, że jest pan cichy i małomówny? - zapytał jeden z Anglików. - Ha! Ha! Ha! Ja cichy i małomówny? Kto panu tego naopowiadał? - śmiał się na cały głos Majewski. - Może i taki jestem, ale musi pan porozmawiać z kimś, kto mnie zna dobrze. Czy to prawda, że nazywają mnie "Cichy Gigant"? Możecie mnie nazywać jak chcecie. Majewski spodziewał się, że konkurencja będzie olbrzymia nie tylko ze strony Amerykanina Hoffy, czy Niemca Davida Storla, ale też pozostałych finalistów. - W naszej konkurencji jest wielu wspaniałych kulomiotów. Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Teraz w pchnięciu kulą możesz być pewny zwycięstwa dopiero po ostatniej próbie w konkursie. Na walkę do samego końca musisz być przygotowany i ja byłem - komentował Polak. Do rekordu życiowego Majewskiemu zabrakło niewiele. - "Życiówki" nie pobiłem, ale za to osiągnąłem aż pięć wyników powyżej 21 metrów, tylko jedno podejście spaliłem. Zatem był to dla mnie naprawdę dobry konkurs - cieszył się Tomasz Majewski. Ze Stadionu Olimpijskiego Michał Białoński Wyniki finału pchnięcia kulą mężczyzn: 1. Tomasz Majewski (Polska) 21,89 2. David Storl (Niemcy) 21,86 3. Reese Hoffa (USA) 21,23 4. Christian Cantwell (USA) 21,19 5. Dylan Armstrong (Kanada) 20,93 6. German Lauro (Argentyna) 20,84 7. Asmir Kolasinac (Serbia) 20,71 8. Paweł Łyżyn (Białoruś) 20,69 9. Ryan Whiting (USA) 20,64 10. Dorian Scott (Jamajka) 20,61 11. Maksim Sidorow (Rosja) 20,41 12. Ming-Huang Chang (Tajwan) 19,99 Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!