Zapraszamy na relację na żywo z meczu Real Madryt - FC Barcelona! Latem odbyła się gala przyznania wyróżnień za poprzedni sezon przez dziennik sportowy "Marca", który ma najlepszą sprzedaż w Hiszpanii i od lat uchodzi za pismo, które promuje Real Madryt na maksa. Na zaproszenie madryckiego pisma w jednym z pałaców stolicy Hiszpanii stawili się - jak mówi prowadzący "Cafe Futbol", Mateusz Borek - "możni i ważni tego świata". Najpierw głos zabrał burmistrz Madrytu, Alberto Ruiz-Gallardon. Trener Realu Madryt, Jose Mourinho siedzący w pierwszym rzędzie, słuchał miłych słów o hiszpańskim futbolu ze znudzeniem wypisanym na twarzy. Po chwili prowadzący galę ogłosił: "Panie i Panowie, najlepszym trenerem sezonu 2010/2011 został Jose Mourinho". Portugalczyk wkroczył na scenę co prawda w garniturze, ale bez krawata. Otrzymał okazały puchar, a moderator w tym czasie zadał obligatoryjne pytanie. Pewnie długo się zastanawiał, o co zapytać trenera "Królewskich". Palnął: "Otrzymując to trofeum, człowiek czuje się najlepszym?". Jose spojrzał wymownie na pytającego, po czym odpowiedział krótko i na temat: "Ta nagroda mnie nie interesuje. Bardziej liczy się to, że wczoraj zdobyliśmy trzy punkty". Szmer przeszedł po sali. Już wiadomo było, że od tej chwili o niczym innym nie będzie się mówiło, tylko o zdaniu: "Ta nagroda mnie nie interesuje". Mourinho od lat prześladowany jest przez pytanie o to, czy jest najlepszy. Kiedyś na nie odpowiedział. W swoim stylu. A brzmiał to następująco: "Nie jestem najlepszy, ale nie znam nikogo lepszego". Kiedy podpisał kontrakt z FC Chelsea - latem 2004 roku - powiedział słynne zdanie: "Mogłem zostać w Porto, tam był Bóg, a po Bogu ja". To było zdanie dla dziennikarzy. Po jakimś czasie wyszło na jaw, jak motywował piłkarzy. Powiedział w szatni: "Patrzę nas was i zdaję sobie sprawę, że zarabiacie diabelsko duże pieniądze. Jednak tak samo wiele znaczycie w futbolu, co piłkarze Porto, gdy ich obejmowałem. Żaden z was, poza Makelele, Ferreirą i Carvalho, nic nie wywalczył". A warto nadmienić, że Paulo Ferreira oraz Ricardo Carvahlo przyszli do Chelsea wraz z Mourinho - po tym jak wspólnie wywalczyli z Porto Pucharu UEFA, a także wygrali Ligę Mistrzów. "Zatrudnienie mnie, to najlepsza decyzja w historii Interu Mediolan" - był łaskaw powiedzieć w 2010 roku, gdy prowadził Inter Mediolan. Z tym klubem też zwyciężył w Lidze Mistrzów. Może się pochwalić w dodatku sześcioma mistrzostwami krajowymi - Portugalii, Anglii i Włoch, a także czterema krajowymi pucharami. Kim tak naprawdę jest Mourinho? To pytanie towarzyszyło mi, gdy zasiadałem do tego tekstu. "Podpalacz" - tak swój tekst zatytułował magazyn "Der Spiegel". Niemiecki magazyn portretując Mourinho, zaznaczył, że Real Madryt zatrudniając go nie potrzebował strażaka po nieudanym sezonie. Potrzebował kogoś, kto podłoży ogień. Rzeczywiście, jak mało kto, Mourinho potrafi podpalić piłkarski świat. Słowami albo gestami. "Dobrze zrobione" - mówił do sędziego technicznego meczu z Barceloną w półfinale poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, gdy Wolfgang Stark wykluczył po godzinie walki Pepe. Na konferencji prasowej poszedł jeszcze dalej. Tokował: "Jeśli powiedziałbym, to co myślę o UEFA, to moja kariera byłaby skończona. Chciałbym zadać pytanie, dlaczego oni tak postępują? Mam nadzieję, że doczekam dnia, kiedy poznam odpowiedź. Dlaczego? Dlaczego Ovrebo? Dlaczego Busacca? Dlaczego De Bleeckere? Dlaczego Frisk? Dlaczego Stark? Dlaczego coś takiego widzimy dziś w półfinale? Dlaczego coś takiego wiedzieliśmy trzy lata temu, gdy sędziował Ovrebo? Czy to moc reklamy UNICEF-u, czy moc Villara w UEFA?". Ten monolog musiał być przygotowany. A może to była wielka improwizacja. Mourinho uderzył rzecz jasna w Pepa Guardiolę. Powiedział wówczas z podium: "Guardiola to wspaniały trener, ale gdybym ja wygrał Ligę Mistrzów w takim stylu, to czułbym się zakłopotany". Mourinho prowadzi Real dopiero drugi sezon, ale w roli trenera "Królewskich" spotkał się z Barceloną już siedem razy! Dwa razy w Lidze, dwa razy w Lidze Mistrzów, dwa razy w Superpucharze oraz raz w finale Pucharu Króla. Wygrał tylko raz - w tym ostatnim spotkaniu. Barcelona w tym sezonie, jeśli chodzi o ligę, jest słaba na wyjazdach, jak nigdy za czasów Guardioli. "Blaugrana" zanotowała porażkę, trzy remisy i tylko dwa zwycięstwa - skromne po 1-0. Bramki 8-7. Z kolei Real w Madrycie na Santiago Bernabeu gromi - w sześciu meczach komplet zwycięstw. W żadnym meczu nie strzelili mniej niż 3 bramki! Bilans bramkowy 28-7. Przytaczam te bilanse, jako tło zdarzeń. Czy będą miały jednak jakiekolwiek znaczenie, gdy piłkarze obu zespołów wyjdą na murawę w sobotni wieczór (transmisja Canal Plus w sobotę od 21.45). Tak jak nie miało znaczenia, że Barcelona była w rekreacyjnej formie, gdy doszło do dwóch meczów o Superpuchar Hiszpanii. Najpierw padł remis 2:2, a później u siebie Barca wygrała 3:2... W tym drugim spotkaniu Mourinho przekroczył wszelkie granice. W czasie wielkiego zamieszania po jednym ze starć, włożył palec w oko asystentowi, Guardioli, Tito Villanovii. To po tym zdarzeniu Xavi powiedział: "Real prezentuje się nikczemnie". A Gerard Pique dodał: "Mourinho niszczy hiszpański futbol". Johan Cruyff, genialny piłkarz, a później trener Barcy, napisał w jednym z felietonów w "El Periodico": "Jeśli jedyną wartością jest zwycięstwo, jeśli cała władza trafia w ręce trenera, aby zwyciężyć kogoś, kogo się nienawidzi, to zapominasz o historii, za nic masz jakiekolwiek wartości". Co ciekawe nawet w obozie Realu pojawiły się głosy, że Mourinho poszedł za daleko. Na zebraniu członków klubu, jeden z przemawiających zauważył, że Mourinho "nie jest madridistą, a mourinhistą". Niszczy a może wzbogaca? Wszak znowu oczy całego świata będą zwrócone na "Clasico", choć tym razem Mourinho milczy, a Guardiola mówi: "W tym tygodniu nie Clasico jest najważniejsze, a to czy Merkel z Sarkozym uratują euro". Autor jest komentatorem Polsatu Sport Jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "...A bramki są dwie" Romana Kołtonia