Zawodniczka klubu Jantar Ustka odniosła też sukces, zajmując siódme miejsce. Przed ostatnią próbą Spotakovej, czescy dziennikarze dziwili się, co dwie Barbary robią - przytuliły się do siebie i nie mogą się rozłączyć. Po zakończeniu konkursu wątpliwości, w rozmowie z PAP, rozwiała Polka: - Z Czeszką łączy mnie bliska znajomość. Ona bardzo chętnie słucha moich uwag jak tylko razem startujemy. W Pekinie bardzo zależało jej na zwycięstwie. Niestety, złoty medal oddalał się z każdą kolejką. Była druga po czwartej, piątą miała nieudaną i bardzo zdenerwowana. Przytuliłam ją do siebie, mówiąc: pomyśl o technice, puść oszczep tak, aby leciał jak ptak, przekazuję tobie resztki energii, które mi zostały. Bądź dzielna, głowa do góry. Rady i energia nauczycielki wychowania fizycznego w Zespole Szkół Technicznych w Ustce pomogły. Spotakova "wariowała" ze szczęścia, podkreślając - w rozmowie z PAP - udział Polki w jej sukcesie. - Straciłam już wiarę, ale dzięki Madejczyk ją odzyskałam. Bardzo zależało mi na zwycięstwie, zwłaszcza w tak szczególnym dla naszego kraju dniu. Czterdzieści lat temu, 21 sierpnia, Związek Radziecki dokonał inwazji na Czechosłowację. Cieszę się, że w tym dniu mogłam dać moim rodakom potężną dawkę radości. - Ja też jestem więcej niż szczęśliwa - wyjawiła Barbara Madejczyk. - Mój trener Henryk Michalski, który w Ustce ogląda w telewizji relacje z igrzysk, postawił przede mną jeden cel -awans do ósemki najlepszych na świecie. Kiedy został zrealizowany, w rozmowie telefonicznej powiedział: A teraz rób co chcesz. Lekkoatletka jest w znakach zodiakalnych Wagą i jak przyznała, w życiu i sporcie sposób dążenia do celu jest wyważony. - Nie stresowałam się tym, że nie prowadzę po pierwszej kolejce, tak jak było to w przypadku Tomasza Majewskiego czy Piotra Małachowskiego. Konkurs przebiegał w trudnych warunkach. Siąpił deszcz, było ślisko na rozbiegu i należało bardzo uważać, by nie nabawić się kontuzji. Rzucałam równo, ale ciągle brakowało, by przekroczyć 60 m. Udało się dopiero w ostatniej próbie i to o dwa metry oraz dwa centymetry. Dla Madejczyk igrzyska były "wakacjami", bowiem 1 września idzie do szkoły. Jako nauczycielka pracuje od roku 2003/2004. Jej trener ma nadzieję, że go wkrótce zastąpi, ale ... - Nie spełnię tych oczekiwań. Ja się do tego nie nadaję. Nie zawsze dobry zawodnik jest dobrym szkoleniowcem. Co innego być nauczycielem wychowania fizycznego, a co innego trenerem - wyjaśniła. Pytana czy nie znalazła jakiejś utalentowanej do rzutu oszczepem uczennicy bądź ucznia, Madejczyk odpowiedziała: - Są takie osoby, ale nie ma jak pogodzić nauki ze sportem. Dwie trzecie młodzieży dojeżdża z okolic Ustki, a po lekcjach wracają do domu. Urodzona w tej miejscowości zawodniczka, znająca się "na kuchni", pozytywnie oceniła chińską, ale wyjawiła, że tęskni za sernikiem własnej roboty. - To moje najbardziej ulubione danie. Taki prawdziwy wiedeński sernik, kręcony na żółtkach, z rodzynkami i ... więcej nie zdradzę mojego sekretnego przepisu. Już mi ślinka cieknie na samą myśl - dodała. Z Pekinu - Janusz Kalinowski