- To my mieliśmy pokazać charakter i pokazywaliśmy go do straty pierwszej bramki. Później zdecydowanie się cofnęliśmy i każda nasza strata napędzała ataki Wisły Kraków. Za krótko utrzymywaliśmy się przy piłce. Nie potrafiliśmy wybić z rytmu Wisły i oddalić gry od własnej bramki. Iwański odniósł się także do agresywnej gry "Górali". Zawodnicy Leszka Ojrzyńskiego kończyli mecz w dziewiątkę: - Niepotrzebnie zrobiło się tak kolorowo. Rzut karny nie wiem. Być może Thomas (Piotr Tomasik - przyp. red.) ciągnął Sarkiego, ale Sarki ciągnął wcześniej Thomasa. Sędzia widział tylko końcową akcję. Gdyby tego nie podyktował, mogłoby się skończyć zupełnie inaczej. Iwański strzelił w tym meczu dwa gole: - Te bramki w ogóle nie smakują. Trzy punkty są zdecydowanie ważniejsze od indywidualnych popisów. Dzisiaj mieliśmy to szczęście, że grał ze mną Adaś Deja. Jest on bardziej defensywnym zawodnikiem i mogłem częściej zapędzać się pod bramkę rywali. - W szatni po meczu była złość. Bo wygrywać na wyjeździe z Wisła 2-0 i przegrać 2-3 w takich okolicznościach... Zupełnie niepotrzebnie. Jeszcze czterech zawodników wypada na następny mecz - zakończył Iwański. Grzegorz Zajchowski