- Kiedy w klubie był Jan Mucha wiedziałem, że nie mam z nim szans, aby rywalizować o miejsce w podstawowym składzie. Kiedy jednak odszedł spodziewałem się, że teraz to ja będę pierwszym bramkarzem - przyznał Kostiantyn Machnowskyj, który jest w stołecznym zespole od 2,5 roku. Latem Legia kupiła z chorwackiej HNK Cibalii Marijana Antolovicia, z którym wiązano ogromne nadzieje. Z wypożyczenia do Polonii Bytom wrócił także Wojciech Skaba. - W okresie przygotowawczym trener Maciej Skorża uznał, że Marijan prezentuje się z nas najlepiej. Oprócz ciężkiej pracy na treningach, nie mogłem nic więcej zrobić. Do nikogo nie mam jednak żadnych pretensji - zaznaczył Ukrainiec. W pierwszych pięciu kolejkach ekstraklasy bronił Antolović (w sumie zagrał w siedmiu ligowych meczach). Później na zmianę występował Chorwat z Machnowskym, a w dwóch niedawnych spotkaniach w bramce stanął Skaba (w ostatnim z Polonią Bytom Machnowskyj był już poza kadrą pierwszego zespołu). - Ciężko jest się pogodzić z rolą rezerwowego, bo wiadomo, że każdy piłkarz chce jak najwięcej grać. Z drugiej strony dobrze, że mamy tak szeroką kadrę, bo konkurencja jest większa, a trener Skorża ma duże pole manewru - wspomniał Ukrainiec. W bramce stołecznej drużyny zastąpił Antolovicia, po tym jak Chorwat przeplatał świetne interwencje, z bardzo niepewnymi, po których Legia traciła bramki. - Nie widziałem żadnego gola, którego straciliśmy po błędzie Marijana. Przegrywamy jako cała drużyna - bronił kolegi Machnowskyj. - Może nie jesteśmy super kolegami, ale między nami jest zdrowa rywalizacja. To na pewno będzie z korzyścią dla zespołu - dodał. Po 15. kolejkach Legia znajduje się na trzeciej pozycji w tabeli i wspólnie z Wisłą Kraków, traci do prowadzącej Jagiellonii trzy punkty.