Trener Maaskant komplementował Zagłębie uznając, że to silna drużyna, która prezentuje się jak prawdziwy zespół, a nie zlepek indywidualności. - Na początku meczu wyglądaliśmy dobrze, ale tylko wtedy, gdy posiadaliśmy piłkę. Gdy jej nie mieliśmu, totalnie zapominaliśmy o obronie - kręcił głową Maaskant. - Najlepszą okazję mieliśmy po strzale Garguły, wydawało mi się, że był gol. Żadna z powtórek tego nie rozstrzygnęła, szkoda, że nie było kamer w bramce - żałował szkoleniowiec Wisły. Odniósł się też do sytuacji, po której jego zespół otrzymał pierwszy rzut karny. - Widziałem także powtórkę z karnego - zagranie ręką było ewidentne, zawodnik Zagłębia jakby próbował sięgnąć nią piłki, więc dla mnie nie ma wątpliwości. Karny ewidentny, a po nim wyszliśmy na prowadzenie - mówił Maaskant. Trener Wisły opowiedział też o zmianach w składzie wyjściowym. - Zadecydowałem, by oszczędzić Kirmem, a Genkowa i Meliksona w ogóle nie wpuszczać. Dlatego tym bardziej się cieszę, że udowodoniliśmy, iż potrafimy wygrywać również bez Maora, o co tak często mnie pytaliście - podkreślał holenderski szkoleniowiec. Analizował też sytuację, w której Andraż Kirm nie strzelił karnego. - Andraż był na liście ewentualnych wykonawców karnych, razem z Bitonem i Małeckim. Już przy pierwszym karnym widać było, że Małecki nie czuje się za pewnie, gdyż oddał piłkę Bitonowi, więc widząc to, przy drugiej "jedenastce" "Kiro" wziął się za strzelanie karnego - tłumaczył trener. - Kirm w szatni przeprosił zespół za to, że zmarnował tę szansę. Nie ma problemu, takie rzeczy się zdarzają. Szkoleniowiec wiślaków dodał też, że Lamey miał drobne problemy ze ścięgnem udowym, ale był nawet w stanie grać dalej. Maaskant zmienił go jednak, żeby nie ryzykować pogłębienia się kontuzji. Zdrowy Michael Lamey będzie mu potrzebny na batalię z APOEL-em. Zapytaliśmy Maaskanta o to, czy nie widzi problemów z tym, że Siergiej Pareiko nie wychodzi do prostopałych podań rywali w kierunku napastników, takich na dobieg. - Siergiej ma taki styl gry, gra na przedpolu nie jest jego atutem i mamy tego świadomość. Proszę zauważyć, że tylko przy dwóch podaniach miałby realne szanse na wybicie piłki, a przy pozostałych były to klasyczne zagrania między obrońców a bramkarza, po których mógłby nie zdążyć do piłki. W zeszłym sezonie w meczu ze Śląskiem straciliśmy drugiego gola przez to, że bramkarz nie wyszedł do piłki, ale zdarzyło mu się to raz. Pamiętam też, że przez zbyt pochopne wyjścia bramkarza dostawaliśmy czerwoną kartkę, a w efekcie przegrywaliśmy mecz. Tak było z Mariuszem Pawełkiem w wyjazdowym meczu z Jagiellonią - analizował trener Maaskant. Zapytany o to, czy w środowym starciu o awans do Ligi Mistrzów z APOEL-em też zadowoli się wygraną 1-0, Robert Maaskant odpowiedział: - W środę wolę wygrać 4-0, ale musimy sobie zdać sprawę z tego, że APOEL jest bardzo silny. Oglądałem ich mecze, to bardzo doświadczony zespół złożony z zawodników spoza Cypru. Tylko jeden z nich jest Cypryjczykiem. Być może nawet 0-0 będzie dobrym wynikiem - stwierdził trener mistrzów Polski. Notował w Krakowie: Michał Białoński