Oczekiwania kibiców pod Wawelem są jasne - fani chcieliby obejrzeć Wisłę grającą w przyszłym sezonie w upragnionej Lidze Mistrzów. Przed kolejnym podejściem do tych elitarnych rozgrywek drużynę "Białej Gwiazdy" wzmocniło już kilku nietuzinkowych zawodników, ale kto wie, czy największym wzmocnieniem nie był... trener Robert Maaskant. Holender rozpoczął pracę w Krakowie w sierpniu 2010 roku i w ciągu ledwie kilku miesięcy zdołał zbudować zespół, który w cuglach wygrał mistrzostwo Polski. Szkoleniowiec Wisły spotkał się z dziennikarzami po środowym treningu zespołu na zgrupowaniu w Zakopanem i nie ukrywał, że chociaż cieszy się triumfem w Ekstraklasie, zdaje sobie sprawę z ogromu pracy, jaki czeka jego i drużynę w nadchodzących tygodniach. Maaskant już teraz zakasał rękawy i od początku obozu w stolicy Tatr daje podopiecznym do zrozumienia, że jeśli od pierwszego dnia przygotowań nie będą trenować na pełnych obrotach, to na sukcesy nie ma co liczyć. - Jeśli będziemy pracować ciężko na tym i kolejnych zgrupowaniach, to zbudujemy solidny fundament, na którym potem będziemy mogli się opierać - tłumaczył w środę. - Ominą nas też problemy w kluczowych momentach sezonu - szczególnie w listopadzie i grudniu, bo zazwyczaj wtedy pojawia się najwięcej kontuzji. Trenujemy nie tylko w grupach, ale też indywidualnie, aby każdy został przygotowany do gry w optymalnym stopniu. Chcę mieć pewność, że chłopakom nie zabraknie sił - dodał Holender. Iliev to piłkarz, który robi różnicę Maaskant od początku swojej pracy w Krakowie nie ukrywał, że jego celem jest doprowadzenie do tego, aby Wisła grała skuteczną i ofensywną piłkę. - Jeśli spojrzymy wstecz, to łatwo zauważyć, że odkąd jestem w Wiśle, drużyna bardzo się zmieniła. Wystarczy przypomnieć sobie, jaki zespół mieliśmy do dyspozycji przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu, a jaki mamy teraz. Sądzę, że tacy piłkarze jak Maor Melikson, Cwetan Genkow czy Ivica Iliev dali lub dadzą tej drużynie dużo jakości - mówił Maaskant. Iliev to serbski skrzydłowy, który do Wisły przyszedł ledwie kilka dni temu z Partizana Belgrad. W drużynie "Grobari" zanotował świetny sezon, zwieńczony zdobyciem korony króla strzelców. Na treningach w Zakopanem były piłkarz m.in. Messiny i Energie Cottbus się nie oszczędza i co rusz pokazuje bałkański temperament. Kiedy tylko nie udaje mu się jakieś zagranie natychmiast wścieka się i sprawia wrażenie jakby rozsadzała go ambicja. Trener Maaskant nie ma wątpliwości, że Serb będzie odgrywał w jego drużynie istotną rolę. - Po zawieszeniu Wojtka Łobodzińskiego potrzebowaliśmy kogoś na jego miejsce. "Łobo" radził sobie nieźle, ale sądzimy, że Iliev może dać drużynie coś ekstra. To piłkarz, który jednym zagraniem potrafi odmienić losy meczu i nie ukrywam, że wiążemy z nim duże nadzieje - powiedział szkoleniowiec. Maaskant: Lamey jest lepszy od Czikosza Iliev to nie jedyny piłkarz, który w ostatnich dniach wzmocnił Wisłę. Kontrakt z "Białą Gwiazdą" podpisał także Holender Michael Lamey, który ostatnio występował w angielskim Leicester City. Jego dokonania w Anglii wyglądają mizernie (w ostatnim sezonie wystąpił w zaledwie czterech meczach Championship), ale Maaskant optymistycznie zapatruje się na przyszłość swojego rodaka w krakowskim klubie. - Rzeczywiście Lamey w poprzednim sezonie nie grał zbyt wiele, ale można spojrzeć na to z dwóch punktów widzenia: co prawda zatracił rytm meczowy, ale z drugiej strony jest teraz głodny gry i gotowy na wyzwania. Pamiętam go z czasów, kiedy był jednym z największych talentów w Holandii i wielu uważało go za przyszłość reprezentacji. Nie zdołał jednak spełnić tych nadziei, bo miał trochę zbyt luźne podejście do swojej kariery - twierdzi szkoleniowiec Wisły. - Wszyscy powtarzali mu: "masz taki wielki talent, jesteś taki dobry!", a on zaczął w to wierzyć i zapomniał o ciężkiej pracy. Niemniej jednak, uważam, że Michael ciągle ma ogromne możliwości i będzie dużym wzmocnieniem - dodał Maaskant. Jeszcze minimum dwa transfery Zdaniem szkoleniowca Wisły zarówno Lamey jak i wspomniany Iliev prezentują się lepiej niż ich poprzednicy w zespole "Białej Gwiazdy" - odpowiednio Czikosz i Łobodziński. Maaskant nie ukrywa jednak, że liczy na to, że w letnim oknie transferowym do jego zespołu dołączy jeszcze co najmniej dwóch zawodników. - Nie ukrywam, że rozglądamy się za lewym obrońcą, bo teraz mamy tam tylko jedną opcję - Dragana Paljicia. Przydałby się też ktoś na środek defensywy i środkowy napastnik - powiedział Holender. - Dyrektor sportowy Stan Valckx wie, jakie są moje oczekiwania jeśli chodzi o transfery i jestem przekonany, że przyjście kolejnych zawodników jest tylko kwestią czasu. Obecnie negocjujemy z kilkoma dobrymi piłkarzami i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to na pewno wkrótce zobaczycie ich w koszulkach Wisły - ujawnił Maaskant. Presja nie pęta nóg wiślakom Holender zdradził na koniec, jak radzi sobie z presją, która towarzyszy jemu i piłkarzom właściwie od początku jego pracy pod Wawelem. Zapytany, czy stres przed batalią o Ligę Mistrzów daje już o sobie znać, trzęsąc się ze śmiechem w fotelu odparł "skądże, zupełnie nie!". Po chwili, już z pełną powagą stwierdził, że przywykł do dużych oczekiwań kibiców. - Ostatnio rzeczywiście wszyscy podgrzewają atmosferę: "Musicie awansować do Ligi Mistrzów" - powtarzają. Trochę przyzwyczaiłem się już do tej presji, bo przecież w zeszłym roku również wszyscy liczyli na to, że wygramy mistrzostwo Polski - powiedział. - To jednak nie wpływa na moją pracę. Moja filozofia polega na tym, by piłkarze stawali się coraz lepsi jako zespół i aby każdy zawodnik z osobna rozwijał swoje umiejętności. Piłkarze wiedzą że muszą ciężko pracować, aby nie zawieść kibiców. Ja również dobrze to wiem, dlatego presja w niczym nam nie przeszkadza - zakończył szkoleniowiec Wisły.