W piątek piłkarzy Wisły czeka bardzo ważny i trudny mecz w Poznaniu z Lechem. Krakowianie przeżywają trudny okres. Odpadli z Ligi Mistrzów, przegrali u siebie z Lechią, a nawet w sparingowym meczu z drugoligowym Rakowem. - Nie można porównywać tych trzech gier, które przegraliśmy z tym, co nas czeka. O APOEL-u powiedzieliśmy już wszystko, mecz z Lechią bezpośrednio wiązał się z tym co stało się na Cyprze, a w spotkaniu towarzyskim, którego oczywiście nie powinniśmy przegrać, problemem była motywacja - tłumaczył swoich podopiecznych Maaskant. Fatalną atmosferę wokół krakowskiego klubu dodatkowo podgrzał Patryk Małecki. Po spotkaniu z Lechią w ostrych słowach skrytykował on grupę kibiców gwizdami i wyzwiskami wyrażającą swoje niezadowolenie z powodu gry zespołu. Wypowiedzi "Małego" spotkały się z ostrą reakcją klubu. Został on ukarany finansowo i odsunięty od gry w jednym spotkaniu. Tak więc w Poznaniu przeciwko "Kolejorzowi" Maaskant będzie musiał radzić sobie bez kluczowego skrzydłowego. - Klub nie mógł zaakceptować tego co o kibicach mówił Małecki. Zawodowy piłkarz musi sobie radzić z takimi sprawami. Patryk nie jest oczywiście zadowolony z tej decyzji, rozumie dlaczego dostał karę pieniężną, ale nie rozumie zawieszenia na spotkanie z Lechem - powiedział Maaskant, który przygotował wariant zastępczy. - Oczywiście nie powiem, kto zastąpi Małeckiego, ale mamy kilku zawodników, którzy mogą to zrobić. Na szczęście wszyscy, którzy mogą zagrać na jego pozycji, są zdrowi. Decyzję o zawieszeniu Patryka podjęliśmy jednak nie mając jeszcze pewności co do tego - zdradził trener. Wiele na to wskazuje, że na prawym skrzydle w Poznaniu wystąpi Maor Melikson. Wiślacy ćwiczyli bowiem wariant z Łukaszem Gargułą, jako ofensywnym pomocnikiem. Mistrzowie Polski byli ostatnio krytykowani nie tylko za wyniki, ale przed wszystkim za styl. "Biała Gwiazda" od lat słynęła z otwartej, ofensywnej gry. Tymczasem od wiosennego spotkania Lechią wiślacy grali bardzo zachowawczo, nastawieni na kontrataki, z dwoma defensywnymi pomocnikami. Taka taktyka była ćwiczona pod kątem meczów w europejskich pucharach. W tym czasie krakowianie kompletnie zaniedbali jednak ćwiczenie ataku pozycyjnego i w spotkaniach Ekstraklasy byli bezradni nawet w spotkaniach ze słabszymi zespołami. - W meczach pucharowych, gdzie wygrywasz albo odpadasz, wybrałem taktykę, w której zawsze, nawet gdy mieliśmy piłkę, mieliśmy zabezpieczoną defensywę. Było czterech kreatywnych zawodników z przodu, a reszta miała zabezpieczać tyły. Teraz to się zmieni. W ostatnim czasie ćwiczyliśmy większe zaangażowanie w ofensywę pomocników i zawodników z defensywy tak, żeby mieć więcej szans pod bramka przeciwnika. Będziemy teraz grali bardziej otwarty futbol - obiecuje Maaskant. Dowodem na to ma być obecność w wyjściowym składzie Garguły, który potrafi rozgrywać piłkę w tłoku. Inna sprawa, że były reprezentant Polski, od blisko dwóch lat, gra bardzo rzadko i jego forma jest nieustabilizowana. Również forma zespołu przed meczem w Poznaniu jest sporą niewiadomą. Podczas przerwy na gry reprezentacyjne z Krakowa wyjechało kliku kluczowych zawodników. W swoich drużynach narodowych spisali się przeciętnie bądź słabo. Cwetan Genkow nie zdobył gola dla Bułgarów w przegranych spotkaniach z Anglią i Szwajcarią. Andraż Kirm nie grał w przegranym meczu z Estonią, a w przeciwko Włochom (0-1) został zmieniony w 87. minucie, tuż po stracie gola. Zadowolony mógł być jedynie Siergiej Pareiko, który świętował dwa zwycięstwa ze Słowenią i Irlandią Północną. Wspomniany Małecki przegrał chyba reprezentacyjną szansę w trakcie drugiej połowy meczu z Meksykiem. Z kolei Cezary Wilk utrwalił swoją pozycję zapchajdziury w kadrze Smudy, potrzebnego tylko do udziału w sparingowych gierkach na zgrupowaniach. Pechowy dla Meliksona okazał się wyjazd na zgrupowanie do Izraela. Podczas treningu został przez kolegę trafiony łokciem w wargę i sześcioma szwami przedwcześnie wrócił do Krakowa. Występ Izraelczyka w Poznaniu nie jest jednak zagrożony. Wszystko na to wskazuje, że gotowi do gry będą także kontuzjowani ostatnio Kew Jaliens i Michael Lamey. Obaj Holendrzy już normalnie trenują, poza tym do dyspozycji Maaskanta będzie także Marko Jovanović (w sobotę wziął ślub), który już odcierpiał karę dyskwalifikacji obowiązującą w meczach Ekstraklasy. Dzięki temu trener Wisły będzie miał większy manewr przy zestawianiu formacji defensywnej, co może oznaczać, że Junior Diaz (najsłabszy w ostatnich meczach piłkarz Wisły) zajmie zasłużone miejsce na ławce rezerwowych. Maaskant liczy, że mecz z Lechem będzie przełomowy dla jego podopiecznych. - Wiemy, że Lech ma silny zespół, ale wiemy też, że my możemy osiągnąć tam dobry wynik - twierdzi Maaskant, którego nie opuszcza dobry humor. Zapytany, jak zamierza zmienić grę zespołu, aby wygrać zażartował: - Trzeba strzelić więcej bramek niż Lech. To dobry plan. Prawda?