Po wygranej w Łoweczu 2-1 tylko trzęsienie ziemi może odebrać mistrzom Polski awans do IV rundy. Drużyna Roberta Maaskant wzmocniła skład, gra konsekwentnie, a przy tym ma szczęście - w losowaniach i na boisku. Czy potrzeba coś więcej, by zrobić upragniony awans do Champions League? Na 24 tysiące miejsc, zostało w kasach tylko 1000 biletów. Informacja ta ucieszyła trenera Maaskanta. - Gramy w piłkę po to, aby usatysfakcjonować naszych kibiców i dostarczyć widzom radości. Wsparcie naszych kibiców będzie naszym atutem. W odróżnieniu od pierwszego meczu w Łoweczu, nasi fani potrafią zrobić spory hałas i wspomóc nas. Dlatego cieszę się, że niemal wszystkie bilety zostały już sprzedane - powiedział trner Wisły. Remis z Widzewem o niczym nie świadczy - To bardzo ważne, by w najtrudniejszych momentach mieć wsparcie fanów. W Holandii ma je choćby Feyenoord Rotterdam. Gdy wychodzisz na murawę, a od dopingu aż trzęsie się ziemia, to serce ci rośnie. I o to właśnie chodzi w piłce nożnej - o emocje, wspieranie swojego zespołu, co daje mu dodatkowe siły. Każdy z nas z utęsknieniem czeka na takie wielkie mecze - dowodził przed meczem z Bułgarami Maaskant. Szef sztabu szkoleniowego mistrzów Polski jest spokojny o postawę swojej ekipy, z pantałyku nie zbił go nawet remis z Widzwem na inaugurację T-Mobile Ekstraklasy. - Rewanż z Liteksem przed nami. Mamy bardzo dobry wynik z pierwszego meczu, głównie dlatego, że strzeliliśmy na boisku rywala dwa gole. Gdy prześledzicie wyniki z innych meczów tej fazy eliminacji, to zauważycie, że niewiele jest takich zespołów, które grając na wyjeździe strzeliły dwa gole - stwierdził Maaskant. Nie zmienia to faktu, że Pan Robert ma bardzo dobrą opinię o Liteksie. - To świetny zespół, zwłaszcza w ofensywie. Dlatego, bez względu na to, że jesteśmy w lepszej pozycji, jutro czeka nas ciężki mecz - uważa i dodaje: - Wygląda na to, że w naszym zespole prawie wszyscy są w optymalnej dyspozycji. Każdy z moich zawodników jest zdeterminowany do tego, by zrobić kolejny krok w kierunku awansu do Ligi Mistrzów, a w najgorszym razie do Ligi Europejskiej. Kogo wstawię do składu? Zamierzamy potrenować, po treningu zobaczymy. Wiem też, kto zagra w ataku, ale wam nie powiem - powiedział ze śmiechem. Nie będzie ułańskiej szarży na Liteks Wszystkich interesowało, jaka będzie taktyka na rewanż. - To najważniejsze pytanie i na nie musimy sami sobie odpowiedzieć, by awansować do następnej rundy. Musimy dbać nie tylko o nasze przygotowanie fizyczne, ale także o to, co tkwi w głowach. Na pewno nie zaryzykujemy szaleńczych ataków. Mamy świadomość tego, jak dla całego naszego klubu ważny jest ten awans do następnej rundy. Ona zapewni nam występy na europejskich arenach co najmniej do grudnia. A to będzie dobre dla całej polskiej piłki i musimy o tym pamiętać - powiedział Maaskant. - Musimy właściwie zareagować na szansę, przed jaką stoimy, właściwie ją wykorzystać. Jeśli Litex zaatakuje nas wściekle, będziemy musieli bronić, walczyć o piłkę. Przede wszystkim zamierzamy się oprzeć na jakości, wysokich umiejętnościach - podkreślał trener Wisły Kraków. - W porównaniu do pierwszego meczu, w obronie musimy się spisywać dużo lepiej. Z drugiej strony, zabawne jest, że w Łoweczu stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, również ze stałych fragmentów gry. Jeśli przypomnicie sobie sytuację z główką Michaela Lameya - według mnie to powinien być gol. Zanosi się na to, że teraz również mecz będzie interesujący. Niektórzy dziennikarze powątpiewali w to, że Wisła Maaskanta nie potrafi grać z kontrataku, a być może na taką taktykę będzie skazana w środę. - W zeszłym sezonie, w meczu z Lechią Gdańsk na wyjeździe strzeliliśmy trzy gole i wszystkie po kontrach. Zatem, jeśli nawet jesteśmy zmuszeni do gry z kontry, to potrafimy to robić perfekcyjnie. Wszystko dzięki temu, że mamy zawodników szybkich, a także potrafiących świetnie podawać, nie mówiąc już o tych, którzy strzelają gole. Powtórzę, to co już mówiłem nie raz: Wisła ma kompletny zespół, w którym jest wielu klasowych zawodników - komplementował swoją ekipę holenderski szkoleniowiec. "Team spirit" jednoczy wiślaków - Mamy w klubie dobrą atmosferę, ale z samej atmosfery zwycięstw nie będzie. Do tego jest potrzebny mocny skład i dobre przygotowanie od strony fizycznej. Zrobiliśmy testy kilka dni temu i one potwierdziły, że moi zawodnicy są świetnie przygotowani. Każdy jest głodny gry, każdy chce znaleźć się w pierwszej "jedenastce", każdy jest na to przygotowany. Na Litex wybiorę najlepszych - zapewnia. Trener "Białej Gwiazdy" odniósł się też do ostatniego spotkania ligowego z Widzewem (1-1). - W naszej psychice nie ma już śladów po tym remisie. Straciliśmy dwa punkty w innych rozgrywkach, zapomnieliśmy o tym już, bo przed nami nowy mecz, w innych rozgrywkach i mam nadzieję, że w tym sezonie długo tak będzie, że po meczu ligowym następował będzie pucharowy. W związku z tym w wyjściowym składzie czasem będą się pojawiali nowi zawodnicy, a innym razem będzie wychodził ten sam zespół. Ale nikt nie ma z tym problemów, jestem fair wobec graczy i zawsze każdy wie dlaczego go nie ma w podstawowej jedenastce, a czasem w meczowej "osiemnastce" i każdy to akceptuje. Oni wiedzą, że wszystko to dla dobra drużyny i "team spirit" nas jednoczy - tłumaczy trener Wisły. - Czeka nas trudne zadanie, ale mam nadzieję, że w czwartkowy wieczór będziemy myślami przy czwartej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Nie możemy zapomnieć również o ciężkim zadaniu, jakie będzie nas czekało w sobotę, myślę o meczu z Polonią w Warszawie. Maaskant przygotowuje zespół na maraton meczowy, na jaki się zanosi jesienią. - Co trzy dni będziemy testowani, każdy będzie chciał nas pokonać, ale to przecież normalne w tym biznesie, jeśli jesteś takim klubem, jak Wisła. Tak to zresztą powinno wyglądać - walka w Ekstraklasie, walka w Champions League i walka w szatni, bo każdy chce grać - zaciera ręce Robert Maaskant. Michał Białoński, Kraków Zapraszamy na relację na żywo z meczu Wisła Kraków - Litex Łowecz!