- Koncentrowaliśmy się przede wszystkim na dwóch, trzech zawodnikach, którzy stanowią siłę Jastrzębia czyli na Lukasie Divisie, Mitji Gasparinim i Igorze Yudinie. Staraliśmy się kontrolować naszą grę blokiem przeciwko tym siatkarzom. Myślę, że to poskutkowało, bo w końcówce trzeciego seta nasz dobry blok wymusił błędy Gaspariniego i to przeważyło o wygraniu tej partii - stwierdził Żygadło. W pierwszym secie gospodarze Final Four mieli wyraźną przewagę. Kolejne partie były już jednak wyrównane. Podopieczni Radostina Stojczewa przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść dopiero w końcówkach. - W drugim i trzecim secie Jastrzębski Węgiel zagrał bardzo dobrze. Zmusił nas do błędów, które zazwyczaj nam się nie zdarzają - dodał. Zespół Trentino jako gospodarz Final Four udział miał zapewniony, więc nie musiał przebijać się przez fazę play-off. Zdaniem Łukasza Żygadły nie miało to wpływu na postawę obrońców tytułu w pojedynku z wicemistrzem Polski. - Na brak grania nie narzekamy - zaznaczył polski rozgrywający. Żygadło zwrócił natomiast uwagę na inny aspekt. - Piłka Mikasa różni się od piłki Molten, którą gramy na co dzień. Wbrew pozorom ma to znaczenie. Najlepszym przykładem jest zagrywka, kiedy ta piłka ma inną rotację. Sporo kłopotów sprawił nam swoim serwisem zwłaszcza Łukasz Polański - podkreślił Żygadło. W wielki finale Trentino zmierzy się z rosyjskim Zenitem Kazań. - Zdajemy sobie sprawę, że każdy zespół będzie walczył do upadłego. Finał to finał. Wszyscy starają się wznieść na wyżyny swoich umiejętności - zakończył Żygadło. Robert Kopeć, korespondencja z Bolzano