W ubiegłym sezonie Załuska nie udźwignął ciężaru, jakim było niewątpliwie zastąpienie Artura Boruca. Polak popełnił kilka katastrofalnych błędów i w konsekwencji ustąpił miejsca między słupkami na rzecz Frasera Forstera. Z tamtej lekcji Polak wyciągnął już wnioski i w rozmowie z INTERIA.PL zaznaczył, że tym razem łatwo skóry nie sprzeda. - Nie ma już co do tego już wracać. Mam nadzieję, że to był najgorszy sezon w mojej karierze. Właśnie otrzymuje kolejną szansę na grę i postaram się ją wykorzystać począwszy od meczu z Hibernianem. Celem minimum na ten sezon jest zdobycie mistrzostwa. Innego scenariusza nikt tutaj nie dopuszcza - zapewnia Załuska, który jeszcze przed startem rozgrywek zdołał znaleźć czas, aby spotkać się z wysłannikiem INTERIA.PL. Harmonogram profesjonalnego piłkarza tak słynnego klubu jest bowiem niezwykle napięty. - Dopiero co wróciłem z treningu, teraz mam chwilę wytchnienia, a później muszę pędzić na spotkanie z kibicami. Celtic bardzo dba o swój marketing. Przynajmniej raz w tygodniu uczestniczę w podobnego typu akcjach. Tak wielkie i potężne kluby kładą olbrzymi nacisk na budowę wizerunku. To nie jest tak jak w Polsce - godzina treningu i do domu. W naszym kraju nigdy nie spotkałem się z podobnymi inicjatywami. No może raz, kiedy jako gracz Korony Kielce z kolegami odwiedziliśmy zakład karny - wspomina. - Kilka dni temu uczestniczyliśmy w tournee po Australii. Lecieliśmy dwadzieścia cztery godziny przede wszystkim dlatego, żeby promować nasz klub. Celtic ma bowiem fanów na całym świecie. To niewyobrażalne zjawisko - podkreśla 27-letni bramkarz, który wolny czas stara się spędzać z rodziną. Nic więc dziwnego, że pochodzący z Mazowsza zawodnik jako miejsce do życia wybrał przytulną dzielnicę Glasgow - West End. Luksusowe mieszkanie odziedziczył po Arturze Borucu, jednak nawyków kontrowersyjnego celebryty nie przejął. Nadal pozostał skromnym chłopakiem z małej miejscowości, który na siłę nie pcha się na pierwsze strony brytyjskich brukowców. Swoje umiejętności piłkarskie woli raczej prezentować na boisku. Golkiper "The Bhoys" zdaje sobie jednak sprawę z tego, że przed zamknięciem letniego okienka transferowego klub ściągnie mu jakiegoś konkurenta. - Zresztą Celtic nie robi z tego żadnej tajemnicy. Otwarcie mówi o potrzebie sprowadzenia kogoś na moją pozycję - wyjaśnia. Po tym jak wygasło wypożyczenie Forsterowi pozycja numer jeden w szkockim zespole jest najsłabiej obsadzoną formacją. Oprócz Polaka menedżer szkockiego zespołu ma do dyspozycji jedynie Dominica Cervi. Do tej pory, 25-letni Amerykanin w drużynie ze wschodniej dzielnicy Glasgow przeważnie pełnił rolę ... trzeciego bramkarza. Był niczym piąte koło u wozu. Od środy na testach w Celticu przebywa Spite Pletikosa. Polski dozorca bramki z dużym szacunkiem wypowiada się o swoim ewentualnym konkurencie. - To bardzo doświadczony bramkarz. Najlepiej chyba obrazują to liczby. On zanotował już ponad osiemdziesiąt spotkań w reprezentacji Chorwacji - komplementuje nowego kolegę popularny "Załucha", którego licznik występów w drużynie narodowej zatrzymał się na liczbie jeden. Nasz rodzynek w ekipie z Celtic Park nie uważa wcale tego rozdziału za zamkniętego. - Z tego co mi wiadomo - żeby otrzymać powołanie od Franciszka Smudy trzeba spełniać podstawowy wymóg - regularnie grać w klubie. Na razie o kadrze nie myślę. Skupiam się wyłącznie na grze w klubie. Ale kto wie, może dobrą postawą w barwach Celticu przypomnę o sobie selekcjonerowi kadry - podkreśla Załuska, który ma ważny kontrakt ze szkocką drużyną do końca sezonu 2011/2012. Jak dowiedziała się INTERIA.PL, klub z Glasgow zaproponował już Polakowi prolongowanie umowy. Doświadczony bramkarz nie zamierza jednak podejmować gwałtownych decyzji. Pod uwagę bierze również powrót do ojczyzny. - Żona tęskni za krajem, dziecko ma już pięć lat. Będę musiał podjąć najrozsądniejszą decyzję - tłumaczy utalentowany bramkarz, który kilka miesięczny temu był nawet łączony z przenosinami do Legii Warszawa. Konrad Kaźmierczak, Glasgow