- Liczyłem na trochę więcej, bo ta przerwana seria dobrze się dla nas układała. Gdy obniżono rozbieg, to ci, którzy byli jeszcze na górze skoczyli w dobrych warunkach, ale później znów zaczęło wiać z tyłu i trudno było daleko skoczyć. Liczyliśmy na czterech naszych zawodników w finałowej serii, ale się nie udało - powiedział Łukasz Kruczek. - Stefan Hula pokazał tu bardzo poprawne skoki i tego od niego oczekiwaliśmy. To, że akurat mu nie wyszło, bo trafił na złe warunki nie jest jego winą, a jutro będzie miał kolejną szansę pokazania się - dodał trener polskich skoczków. - W drugiej serii warunki były zdecydowanie gorsze, niż w pierwszej. Kamil skoczył dobrze, podobnie jak i Krzysztof Miętus, jedynie Adam spóźnił skok. Czasem miewa gorsze dni, gdy zdarzają mu się błędy, ale skacze obecnie dobrze. Cały czas kręci się w czołówce i myślę, że będzie się w niej utrzymywał - uważa Kruczek. - Od dawna nie było tak, żeby dwóch polskich skoczków znajdowało się w okolicach czołowej dziesiątki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. To bardzo przyjemna sytuacja, bo sprawia, że kadrowicze rywalizują również między sobą - zakończył Kruczek.