Gdańscy żużlowcy awans wywalczyli po zwycięskich barażach z zespołem Marmy Polskie Folie Rzeszów. Na poniedziałkowej fecie z okazji awansu ze składu, który wywalczył awans pojawili się m.in. krajowi liderzy Lotosu - Tomasz Chrzanowski i Krzysztof Jabłoński oraz zawodnicy młodzieżowi. Z powodu utrzymujących się przez cały dzień nad Gdańskiem mgieł nie mogły wylądować samoloty ze Szwedami Magnusem Zettersroemem, Billy Forsbergiem i Niemcem Tobiasem Kronerem. Na gali nie było też Bjaerne Pedersena, który przebywa już na urlopie. - Wiadomo wszyscy się cieszymy, wywalczyliśmy awans po barażach gdzie szczęście dopisało naszej drużynie. W sezonie raz było lepiej, raz było gorzej. Myślę, że kontuzja, której nabawiłem się w maju, do tego również dwa strasznie wyglądające wypadki psychicznie, gdzieś tam dobiły mnie. Do tego doszły niezrozumiałe odsunięcia od składu. Cieszę się, że potrafiłem w końcówce się pozbierać i zdobyć punkty potrzebne do awansu - powiedział dziennikarzom Tomasz Chrzanowski. Żużlowiec nie wie jeszcze czy nadal występował będzie w barwach gdańskiej ekipy. Podkreśla, że wszystko zależy od wyniku negocjacji pomiędzy jego managerem, a władzami gdańskiego klubu. - Obie strony wyrażają wolę współpracy, mam nadzieję więc, że wszystko jest tylko kwestią czasu. Chciałbym podziękować za te fajne trzy sezony, bo cieszę się, że mogłem z tym młodym klubem być od samego początku, od jego założenia. Plan wykonaliśmy, awansowaliśmy do ekstraklasy i myślę, że zadomowimy się tam na dłużej - powiedział Krzysztof Jabłoński. Obecny na uroczystości prezydent Gdańska Paweł Adamowicz przekazał władzom klubu czek na kwotę 65 tysięcy złotych. - Przed nami niełatwy i nie tani proces przygotowania stadionu na ekstraligę. Włożymy sto razy więcej od tej sumy w stadion, musimy zrobić 5 tysięcy krzesełek, musimy zrobić zadaszenie, musimy zrobić inwestycje na Dolnym Mieście i to kosztuje - powiedział m.in. prezydent Paweł Adamowicz. Kiedy jesienią 2005 roku Lotos Gdańsk zwyciężył w barażach o utrzymanie się w ekstralidze, pokonując najpierw ZKŻ Zielona Góra, a później Intar Ostrów wydawało się, że w następnym sezonie znów na gdańskim stadionie zagoszczą najlepsi zawodnicy świata startujący w czołowych polskich klubach. Lotos po barażach zachował prawo do startów w ekstralidze, ale zadłużony wobec zawodników klub z Gdańska nie spełnił warunków licencyjnych i stracił miejsce w elicie. Prowadząca wówczas gdański żużel korporacja Gwardia-Wybrzeże nie uzyskała też wsparcia dotychczasowego sponsora, który nie chciał kontynuować współpracy z jej zarządem. Pod znakiem zapytania stanęła przyszłość "czarnego sportu" w Gdańsku, który obecny był w tym mieście od pierwszych lat powojennych. Przy wsparciu miasta i zaangażowaniu dotychczasowego sponsora powstał nowy klub GKŻ Gdańsk, na którego czele stanął prezes Maciej Polny, a jedynym klasowym żużlowcem, który zdecydował się pozostać w Gdańsku był Krzysztof Jabłoński. W kolejnych latach, już po awansie do pierwszej ligi, do Gdańska powrócili tacy zawodnicy jak Tomasz Chrzanowski i Bjaerne Pedersen. I to był początek powrotu do krajowej elity.