"Chciałbym się mylić, ale sprawa awansu przesądzona została w pierwszym spotkaniu w Grodzisku. Francuzi mają zbyt doświadczoną drużynę, aby po wygranej w Polsce 3:0 nie utrzymać zaliczki przed własną publicznością. Dla nich nawet nie ma znaczenia fakt, że z powodu kontuzji w Bogorii zabraknie utytułowanego Oh Sang Euna z Korei Płd. Są pewni swego" - powiedział PAP Jakubowicz, który wybiera się do Chartres. W latach 80. "Dżolo" Jakubowicz z Andrzejem Grubbą, Leszkiem Kucharskim, Stefanem Dryszelem i Piotrem Molendą zdobywał medale drużynowych mistrzostw świata i Europy. Nie jest już młodzieniaszkiem, skończył już 50. wiosen, ale wciąż nie rozstaje się z rakietką. "Tenis stołowy jest moją pasją. Dlatego wciąż gram na poziomie drugiej i trzeciej ligi. W piątek będę miał okazję poznać prezesa Bogorii Dariusza Szumachera, o którym słyszałem wiele dobrego, i jego zawodników. Jadę też odwiedzić znanego francuskiego reprezentanta Damiena Eloi. Kiedyś razem graliśmy cztery lata w jednej drużynie, z tym że ja byłem już doświadczonym zawodnikiem, a on dopiero wchodzącym. Razem dotarliśmy do ćwierćfinału Pucharu Europy" - wspomniał. Jakubowicz od wielu lat mieszka we Francji, ale uważnie śledzi rozgrywki polskiej superligi. "Mecze są transmitowane w telewizji, a opisy gier znajduję w internecie. Jestem na bieżąco z wynikami. Zdecydowany faworyt to Bogoria, ale podoba mi się też gra zespołu SPAR AZS Politechnika Rzeszów, prowadzonego przez mojego dobrego znajomego Tadeusza Czułnę. - Parę lat temu Bogoria prosiła, abym skontaktował się z Eloi i Patrickiem Chilą. Wtedy nie byli zainteresowani występami w polskiej lidze, ale teraz mogliby zmienić zdanie... To nie przypadek, że większość reprezentantów Polski wróciła do ojczyzny. Kluby są nieźle zorganizowane, zarobki są na dobrym poziomie. We Francji najmocniejszy jest teraz Chartres ASTT, a kłopoty finansowe przeżywa Levallois, którego barw bronili tacy mistrzowie, jak Jean-Philippe Gatien i Jacques Secretin" - powiedział Jakubowicz.