Szwed nie spisuje się w tym roku na miarę oczekiwań. W Grand Prix wiedzie mu się bardzo źle, o czym świadczy dopiero XV pozycja w klasyfikacji generalnej. Na taki rezultat wpłynęła jego postawa w trzech pierwszych odsłonach cyklu, w których łącznie zdobył tylko 6 punktów. Znacznie lepiej było dopiero ostatnio w Kopenhadze, gdzie Lindback zdołał awansować do półfinału, czym udowodnił, iż stać go jeszcze na skuteczną walkę. Niepowodzenia w GP idą w parze ze słabą postawą w polskiej Ekstralidze. Trener Włókniarza Piotr Żyto nie ukrywa, iż brak zdobyczy Szweda wpłynął na kilka porażek drużyny, zwłaszcza w potyczkach, które zakończyły się minimalną przegraną. W konfrontacji z Atlasem Wrocław Antonio nie został powołany do składu "Lwów". Nie może być również pewnym występu w najbliższej potyczce z Unią Tarnów, choć wydaje się, że ze względu na nieco lepsze wyniki w minionych tygodniach, może otrzymać szansę. Lindback z nadzieją patrzy na walkę o Drużynowy Puchar Świata. "Myślę, że Drużynowy Puchar Świata na leszczyńskim stadionie będzie bardzo ciekawą imprezą. Miałem okazję ścigać się tam na początku tego roku i pamiętam, iż tor był bardzo dobry. To jest taki obiekt, na którym naprawdę można jeździć z pełnym gazem i znakomicie się ścigać. Widowisko żużlowe jest tam wspaniałe i myślę, że tak też będzie w trakcie lipcowego Drużynowego Pucharu Świata. Zapowiada się naprawdę dobra impreza" - mówi Antonio Lindback. W kadrze Szwecji to właśnie on wraz z Andreasem Jonssonem powinien grać główną rolę, gdyż obydwaj ścigają się przecież z najlepszymi regularnie w GP. "Myślę, że w reprezentacji Szwecji znajdę się obok Andreasa Jonssona. Nie powinno zabraknąć miejsca dla Fredrika Lindgrena. Kto jeszcze dostanie szanse, tego nie wiem. Sądzę, że wkrótce stanie się to jasne" - twierdzi Lindback. Konrad Chudziński