Zimowe transfery miały wszystko zmienić. Odwrócić katastrofalną tendencję, która wiedzie ekipę z małego księstwa prosto do II ligi. Fabregas, Ballo-Toure i Naldo zostali ściągnięci po to, aby tchnąć w drużynę trochę nadziei. Tymczasem w spotkaniu ze Strasbourgiem Monaco zanotowało najwyższą porażkę. 1-5! Tylu goli nie strzelił wcześniej na Louis II nawet Paris Saint-Germain. Zresztą, tylu bramek Glik i spółka nie stracili w tym sezonie z nikim. Niewątpliwie na przebieg meczu miała wpływ sytuacja z 8. minuty, gdy Naldo został wyrzucony z boiska. Sędzia wyciągnął czerwoną kartkę słusznie, bo Brazylijczyk był ostatnim obrońcą i nieprzepisowo zatrzymał Ajorque’a. Przy okazji, upomniany został jeszcze Glik - za kontestowanie decyzji arbitra. Gra z jednym zawodnikiem mniej szybko zemściła się na gospodarzach, którzy w ciągu 10 kolejnych minut stracili dwa gole. Chwilę potem Radamel Falcao dał nadzieję, że podopieczni Thierry’ego Henry’ego mogą jeszcze powalczyć, ale tak naprawdę to było wszystko, co byli w stanie zrobić. Po przerwie worek z bramkami dla Strasbourga rozwiązał się całkowicie. Goście punktowali jak chcieli, nie bez przy pomocy np. Fabregasa, choć trzeba przyznać, że gole na 1-3 i 1-4, Sissoko i Ajorque’a, były pierwszej urody. Kontra Fofany na sam koniec tylko dobiła aktualnych wciąż wicemistrzów Francji. Ich sytuacja się coraz poważniejsza, a nastroje w drużynie fatalne. Monaco traci dwa punkty i ma dwa mecze mniej od Dijon, które znajduje się na pozycji pozwalającej na spotkania barażowe o utrzymanie w Ligue 1. Monaco - Strasbourg 1-5 (1-2) RP Zobacz wyniki Ligue 1