W ostatnich 15 latach oba zespoły zdominowały polską ligę piłki ręcznej. W tym czasie kielczanie sięgali po złoty medal sześciokrotnie, płocczanie pięciokrotnie. Jedni i drudzy reprezentowali Polskę w Lidze Mistrzów. W końcu, to właśnie te drużyny tworzą wyjątkowe widowiska określane jako "święta wojna" czy "klasyk polskiej piłki ręcznej". Od kilku miesięcy wydawało się, że to Vive w tym sezonie będzie wyżej w tabeli po zasadniczej części sezonu. Kielczanie fatalnie rozegrali jednak końcówkę drugiej rundy przez co, przy jednoczesnej lepszej grze Wisły i zdobywaniu przez nią punktów, zostali zepchnięci przez przeciwnika na trzecie miejsce. Do play-off przystępują więc z gorszej pozycji, bo płocczanie będą mieli przewagę własnej hali w dwóch meczach, kielczanie w jednym. Chyba, że... wszystko rozstrzygnie się w dwóch meczach. Możliwości są wtedy dwie - Wisła wygrywa na własnym parkiecie, a w środę w Kielcach, albo Vive wywozi z Płocka zwycięstwo i pozbawia Wisłę szans na finał w środę we własnej hali. W ćwierćfinałach oba zespoły wygrały po dwóch spotkaniach. Płocczanie pokonali MMTS Kwidzyn, a Vive srebrnego medalistę ubiegłego sezonu - Chrobrego Głogów. Obie ekipy zdążyły też awansować do finału Pucharu Polski. - Zespół jest nastawiony na walkę, wszyscy z nas pragną wygranej, a Wisła nas nie zaskoczy, pracowaliśmy nad tym meczem długo - zapowiada Aleksander Litowski, trener Vive Kielce. Kielczanie od środy byli na zgrupowaniu w Spale, był z nimi również Radosław Wasiak, który ostatnio nie grał, ale jego występ stoi pod znakiem zapytania. Z kolei szkoleniowiec Wisły, Bogdan Zajączkowski zabrał przed meczem do ośrodka pod Płockiem aż 22 zawodników! Do składu wrócili nie tylko Damian Wleklak, ale i Alosza Szyczkow i Łukasz Szczucki. Ale czy zagrają? Oba zespoły przygotowują się do półfinałów wyjątkowo starannie, bo i stawka jest olbrzymia. O tym, kto lepiej wykorzystał tydzień przed meczem dowiemy się w sobotę. Początek spotkania o godzinie 17:00. Paweł Papaj