W sobotnim ćwierćfinale Li Qian pokonała Niemkę Zhenqi Barthel 4:2, mimo że przegrywała 0:2. "Przez dwa sety grałam źle, ale przyznaję, że przeciwko mnie stanęła inna Barthel, niż znałam do tej pory. Niemka była cierpliwa, zaś ja znacznie częściej atakowałam, zupełnie nie jak defensorka" - powiedziała. Mimo dość kryzysowej sytuacji, polska zawodniczka i jej trener Zbigniew Nęcek zachowywali spokój. "Jedyną szansą była zmiana strategii. "Mała" ma kłopoty ze zdrowiem, ale o jej wydolność jestem spokojny, bowiem na obozie w Chinach trenowała po siedem-osiem godzin dziennie. Założenie było takie: wyłączyć atak i zamęczyć Barthel ciągłym graniem. Li Qian miała atakować tylko piłki, do których miała 200-procentową pewność, że je skończy" - tłumaczył szkoleniowiec. Faktycznie, obraz gry się zmienił. Reprezentantka Polski przestała atakować, grała cierpliwie, a wymiany trwały i trwały. "Musiałam trzymać piłkę na stole, tylko przebijać i przebijać. Mimo że jestem chora, boli mnie gardło i głowa, mam katar i problem z nogą, powiedziałam sobie: będę walczyła, żebym potem nie żałowała straconej szansy. I byłam cierpliwa, a Barthel zaczęła się spieszyć i popełniać więcej błędów" - przyznała. "Ja, jako trener, mogę tylko podpowiedzieć drogę do zwycięstwa, a najważniejszą kwestią jest zrealizowanie nowej taktyki" - stwierdził Nęcek. W niedzielę, w półfinale ME, Li Qian zmierzy się z Li Jiao, z którą ma ujemny bilans gier. "Tak, to będzie przedwczesny finał. Rozmawialiśmy przed turniejem i powiedziałam, że moim celem jest złoty medal. Zdania nie zmienię, choć wiem, że mam bardzo trudną rywalkę. Najtrudniejszą z możliwych" - powiedziała tenisistka. "Li Jiao jest zawodniczką fantastycznie grającą przeciwko defensywie, a to dlatego m.in., że na co dzień w swoim klubie Heerlen ma obrończynię Li Jie. One na co dzień trenują taką grę, są w tym doskonałe" - stwierdził Nęcek. Po meczu Li Qian długo rozdawała autografy i pozowała do zdjęć, a później sięgnęła po telefon. "Mój mąż Tian Zichao, pracujący jako trener tenisa stołowego w Belgii, wysłał mi wiadomość głosową: śledził wynik w internecie, ale musiał wrócić do obowiązków zawodowych i nie zna rezultatu. Tak więc zaraz go powiadomię... Do rodziców nie będę wysłała sms-a, bo w Chinach jest już noc. Nie będę ich budzić. Zresztą wiedzą tylko, że uczestniczę w ME i nic więcej. Po co denerwować? Dowiedzą się wszystkiego po zawodach" - zakończyła.