W wieku 20 lat ma Pan za sobą ponad 50 bramek w oficjalnych meczach. Debiutu w Ekstraklasie, Pucharach i reprezentacji doczekał się Pan w jednej rundzie. Nie za szybko jak na 20-latka - Myślę, że mój wiek nie ma znaczenia. Bardzo się cieszę, że już w takim wieku jestem skuteczny na najwyższym szczeblu. Wiem jednak, że nie mogę spocząć na laurach i mam nadzieję, że w dalszym ciągu będę zdobywał bramki. Patrząc na Pana bramki ma się wrażenie lekkości i łatwości z jaką trafia Pan do siatki. To kwestia wrodzonego talentu i instynktu czy tylko pracy wykonywanej z roku na rok na treningach? - Przede wszystkim kwestia pracy. Bez niej ciężko byłoby cokolwiek osiągnąć. Na pewno też trzeba mieć to coś od urodzenia, ciężko ująć dokładnie o co może chodzić. Jednak bez pracy nie ma sukcesu. Przede wszystkim ona, uzupełniona talentem może dać sukces, na który pracujemy. Wydawało się, że w letnim okienku transferowym mógł Pan trafić do każdego klubu w Ekstraklasie. Czemu akurat Lech? Magia trenera Smudy, atmosfera na stadionie Lecha czy może finansowa kalkulacja? - Odpada ta ostatnia. Mogę powiedzieć, że w zaawansowanym etapie transferu kalkulowałem sobie jaki klub mógłby być najlepszym rozwiązaniem, ale od początku sumienie mi podpowiadało, żebym wybrał Lecha Poznań. Nie wiem dlaczego (śmiech). Wiadomo, że kibice są wspaniali. Klub cały czas się rozwija. Nie tylko pod względem sportowym, ale całe zaplecze idzie do przodu. Dlatego też wybrałem Lecha. Cieszę się z tego wyboru. Podoba mi się w Poznaniu. Coś mi od początku podpowiadało taki wybór i nie mogę tego żałować. Miał Pan chwile zwątpienia w sukces przez jego ciemne strony? Miał Pan w jakiejś chwili dość szumu w mediach na Pana temat? - Dla mnie to jest osobny temat. Nigdy nie łącze treningów, piłki nożnej z prasą, mediami. Traktuję to jako inną kategorię. Taki jest zawód piłkarza, trzeba udzielać wywiadów i poświęcić temu czas. Skupiam się na piłce nożnej, ale jeśli mam czas wolny, to z chęcią mogę porozmawiać na różne tematy, nie tylko o piłce. Kiedy przychodzi trening, mecz to odsuwam to na bok. W czwartek pojawiła się informacja o tym, że Pan i Pana koledzy z Lecha jednak lecą do Irlandii. Jak wy to odbieracie? To może wam zaszkodzić przed meczami Pucharu UEFA? - Z kadry wracamy chyba w czwartek, więc będzie czas, żeby się przygotować. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni, że często nie ma nas w domu przez trzy, cztery dni. Trzeba być na to przygotowanym. Nie będziemy myśleć o podróży, o zgrupowaniu. Jedziemy tylko na kilka dni i sądzę, że to nie będzie miało wpływu na naszą formę w Pucharze UEFA. Nie miał Pan obaw przed tym, że Leo Beenhaker zwolni was ze zgrupowania, a Paweł Brożek wykorzystałby Pana nieobecność i umocniłby swoją pozycję w reprezentacji? - Dostałem powołanie, to wychodzę z założenia, że muszę jechać. Jakby się okazało, że trenerzy doszliby do porozumienia i zostałbym w kraju, to tutaj starałbym się wykorzystać ten czas jak najlepiej. Tak się nie stało, jadę na kadrę i muszę się nad tym skupić. Kadra to kadra. Zawsze chętnie jedzie się na zgrupowanie reprezentacji. Trenerzy Smuda i Grembocki są typami ekstrawertyków. "Żyją" na ławce. Panu chyba dobrze współpracuje się z takimi trenerami, bo pod ich skrzydłami błyszczy Pan formą... - Szczerze mówiąc podczas meczu nie zwracam uwagi na to, co się dzieje przy ławce. Podpowiedź z ławki zawsze do mnie dotrze, ale na ogólne zachowania trenerów nie zwracam uwagi. Każdy człowiek inaczej reaguje. To są wielkie emocje, więc nie może to dziwić. Tak jak mówię, dla mnie nie ma to większego znaczenia. Podczas gry skupiam się na tym, co się dzieje na boisku. Obserwując Pana karierę jest rzecz, która rzuca się w oczy. Nie ma Pan zachowań "gwiazdy". To chyba duża zasługa Pana rodziców, że tak Pana wychowali? - Nie ma co "gwiazdorzyć", bo jeszcze nawet nie mam powodów do tego. Nie zamierzam też tak robić w przyszłości. Chcę być tą samą osobą, nie mam zamiaru się zmieniać. Ja robię swoje, na tym się skupiam. Chcę grać jak najlepiej, ciężko trenować, a poza boiskiem być normalnym człowiekiem. Każdy ma swoje sprawy prywatne, musi wykonywać swoje obowiązki niezależnie od tego kim się jest.