- Wreszcie na podium. Ta długo na to czekaliśmy, od marca. No i stało się. Adam mógłby się na nim znaleźć już w piątek, gdyby organizatorzy nie zakończyli konkursu po pierwszej serii - powiedział Lepistoe. Dodał, że według niego opady nie były w piątek tak duże, żeby odwoływać drugą serię. Fin podkreślił, że sobotni sukces podbudował zarówno jego, jak i Małysza. - Zbyt długie było to czekanie na podium. Adam miał na początku sezonu problemy z kolanem i nie mógł się należycie przygotować do startów. Teraz myślami jesteśmy już przy Turnieju Czterech Skoczni - powiedział szkoleniowiec. Lepistoe wyjaśnił, dlaczego prowadzący po pierwszej kolejce Polak w finałowej serii pojawił się na rozbiegu jako przedostatni. Sklasyfikowanemu za nim Austriakowi Thomasowi Morgensternowi zaciął się zamek w kombinezonie i organizatorzy nie chcąc przedłużać konkursu "puścili" Małysza. Sobotni konkurs wygrał Mongerstern przed Małyszem, który po raz 84. w karierze stanął na podium zawodów PŚ.