- Nie licząc kontuzjowanego Żurawskiego dokonam jeszcze dwóch zmian w składzie - zapowiedział Leo Beenhakker na ostatniej konferencji przed starciem o wszystko z gospodarzami turnieju. Należy się spodziewać, że ze składu wypadną Paweł Golański i Jacek Krzynówek. Tego pierwszego najpewniej zastąpi Jakub Wawrzyniak, a w miejsce "Krzynka" wskoczy rosły napastnik Tomasz Zahorski, który będzie miał za zadanie absorbować uwagę stoperów. Leo rzecz jasna nie chciał tego potwierdzić. Podziękował tylko dziennikarzom, że martwią się o jego stan zdrowia w związku z tym, że po meczu z Niemcami prawie nie spał. - Mam taki zwyczaj, że po meczach w ogóle nie sypiam. Mogę was jednak uspokoić, że to nie wpływa źle na moją pracę - tłumaczył. Jeden z zagranicznych żurnalistów zagadnął Beenhakkera o to, czy na jego doświadczony węch drużyna odzyskała pewność siebie po porażce z Niemcami. - Nie brałem tego na nos. Ja to widziałem, że nie było żadnych problemów z odbudową mentalności. Ale gwarancji nigdy nie ma. Zresztą mój kolega z Austrii ma te same problemy - uważa Holender. Jednemu z Niemców Leo wytłumaczył, że angielskie sformułowanie "Kick of the ass" nie jest tak wulgarne, jak jego niemiecki odpowiednik. Podczas spotkania z mediami w Bad Waldersdorf nasz selekcjoner zapowiedział, że "skopie tyłki" piłkarzom, żeby byli maksymalnie przygotowani do starcia z Austrią. - Wobec każdego piłkarza stosują różne metody, bo każdy z nich jest inny - rozróżniał. - Zresztą każdy trener ma ten sam problem - tylko trzy dni między meczami, więc po porażce trzeba intensywnie pracować. Nie nad wszystkimi, bo niektórzy silniejsi psychicznie sami sobie radzą. Ale też trenerzy zwycięskich zespołów - jak Holandii, czy Hiszpanii nie mają lekko, bo muszą zadbać o to, żeby ich piłkarze chodzili po ziemi, a nie bujali w obłokach. Beenhakker uspokajał, że zespół wytrzyma presję "meczu o wszystko". - Ciężar gatunkowy tego meczu jest ogromy. Zdajemy sobie z tego sprawę. Gramy z gospodarzami, a ci zawsze wznoszą się na wyżyny swoich możliwości. Tak już jest. Nie tylko na Euro, ale też podczas każdej olimpiady gospodarze zdobywają wyjątkowo dużo medali - opowiadał Leo. - Zapewniam jednak, że nasza drużyna będzie gotowa. Leo Beenhakker nie chciał wymieniać, którego z austriackich piłkarzy uważa za szczególnie niebezpiecznego. - Na każdego trzeba będzie uważać - zaznaczył. - Austriacy w pewnym sensie są podobni do Polski. Ich najsilniejszą stroną jest zespół. Nie mają piłkarzy na poziomie Ruuda van Nistelrooya, czy Thierry'ego Henry'ego, którzy byliby w stanie w pojedynkę przechylić szalę zwycięstwa. Nie znaczy to, że nie mają dobrych piłkarzy, tylko to, że opierają swą siłę na zespole, a nie na indywidualnościach. Leo nie chciał dywagować na ten temat, czy Roger będzie w stanie przechylić losy meczu na naszą korzyść. - Najważniejsze że zintegrowanie z zespołem Rogera nastąpiło wręcz perfekcyjnie. Ten chłopak został świetnie przyjęty przez zespół. Oczywiście dostrzegłem zmiany, które prowadził do naszej gry w meczu z Niemcami. Wszyscy w drużynie są zadowoleni z tego, co nam Roger daje. Selekcjoner biało-czerwonych dostał też pytanie o grę Hiszpanów, którzy rozbili Rosję 4:1. - Rosjanie nie zasłużyli na taką porażkę, ale jeśli się wygrywa tak wysoko, to znaczy, że się ma dobry zespół. Nie wiadomo jednak, czy Hiszpanom wyjdzie równie dobrze kolejne spotkanie - dywagował trener. - Staramy się wprowadzić polski zespół również na taki topowy poziom, jaki prezentują Hiszpanie, czy Holendrzy. To długa droga, ale to nie znaczy, że już teraz nie można wygrać z Niemcami, Portugalią, czy Hiszpanią. Beenhakker nie chciał nazwać "rewolucją" faktu, że w porównaniu do meczu z Niemcami w składzie mogą zajść aż cztery zmiany. - Część z nich może być spowodowana kontuzjami, a pozostałe wynikną z doboru wykonawców pod ściśle określoną taktykę. O to chodzi w futbolu na tym poziomie - podkreślał. - Być może każdy z was ma swoją jedenastkę w głowie. Ja jednak decyzje podejmę po obejrzeniu stanu zdrowia piłkarzy i uzależnię je od taktyki. I tak do się już odbywa! Zatem zapraszam do tańca (Let's dance) - wesoło zakończył Leo. Michał Białoński, Wiedeń