Leo zdradził, że po powrocie z Euro 2008 dostał dwie oferty pracy, ale natychmiast z nich zrezygnował, gdyż zamierza dotrzymać danego jeszcze w Bad Waltersdorf dziennikarzom słowa, że wypełni kontrakt w Polsce, czyli poprowadzi naszą reprezentację co najmniej do końca listopada 2009 r. Beenhakker został poproszony o ustosunkowanie się do zarzutów, jakoby miał specjalnie powoływać słabszych zawodników, by wypromować ich i z korzyścią dla siebie sprzedać za granicę, a także, że podobno miał kupić zwycięstwa z Kazachstanem i Belgią. - Przez 43 lata nie zarobiłem nawet złotówki, że któryś zawodnik grał w mojej drużynie. Zarabiam godne, wcześniej ustalone pieniądze i nie potrzebuję szargać mojego nazwiska takim brudem. Na Euro powołałem najlepszych, nie kontaktując się i nie słuchając rad żadnego menedżera - zapewnia Leo. Holender "chorymi ludźmi" nazwał tych, którzy wymyślają tego typu zarzuty. - Takie głosy nie pomagają mi wrócić do pracy po porażce. Ręce mi opadły. Rozumiem krytykę, rozmowę o futbolu, ale takie zagrania są poniżej mojej godności - podkreśla Bennhakker. Selekcjoner ma już pomysł na nowy sztab i piłkarzy, którzy mają wziąć udział w batalii o MŚ 2010 r. Szczegóły zdradzi jednak w lipcu i to najpierw swoim przełożonym z PZPN-u.